środa, 22 sierpnia 2012

holidays

Bardzo długo mnie nie było - to przez to, że mi się nie chciało i no wiadomo czas. Zaczynając powiem, że zostały jeszcze niecałe dwa tygodnie wakacj, porażka! Znowu powrót do czterech zaczarowanych ścian i odliczanie do końca roku. Jestem chyba na przełomie samej siebie.. I tak nie zrozumiecie o co mi chodzi. Wakacje wakacje, hm. Zaczęły się dość spontanicznie - długie spanie, obżarstwo, nic nie robienie, jeżdżenie nad jezioro itp. Później przyjechała Karolina z wujkiem gdzie to się pojeździło do stajni - w końcu wspólny teren z Karo i Karolcią razem! Coś pięknego. Kajaki na jeziorze - fajna zabawa. Planowany był spływ Brdą, ale jak zwykle pogoda pokrzyżowała wszystkie plany. Pojeździłam sobie fajną hondą civic sport, ha! Uwielbiam ten samochód :) Po wyjeździe Karo na drugi dzień jechałyśmy z Rydkiem do Kasi. Banda dziewczyn "śpiąca" w namiocie, przemycająca piwo, wygłupiająca się i śpiewająca "Napijmy się gorzoły" KOCHAM <3 Odwiedziło się Hardę, poznało się Maka. Pojeździło się, poskakało, zaszalało, popławiło etc . A gdy przyszła pora na spanie w 4-ro osobowym namiocie na dwóch materacach w 6 osób to zrobiło się trochę duszno. Leżałyśmy pierwszej nocy chyba do 4. Od godziny bodajże 1 kiedy to wszelka zwierzyna zaczęła wydawać na prawdę dziwne dźwięki a przez duchotę i zielony od spodu "kręcący się" namiot czułyśmy się jakbyśmy były nieźle naćpane. A wtedy NIC nie ćpałyśmy ani NIC nie piłyśmy. Takie rzeczy tylko w erze ;> haha. Taka faza działała też, ponieważ to towarzystwo już załatwia 50% ćpuńskiej fazy taaaaa :D Tęsknię za tym! Ale już nie długo, bo po jutrze Kasia z Kają przyjeżdżają do mnie na dwie noce tak jak my do niej miesiąc temu i będzie very funny :D co prawda nie bedzie Rydka z nami, ale odwiedzimy :* Hmmm po powrocie miałam parę dni na to żeby ogarnąć parę spraw jeszcze i 21 jechałam do stajni - zaczynałam końskie szaleństwo. Tak cholernie się bałam tego, że zrobię coś nie tak, że źle kogoś nauczę jeździć bądź zrobię cokolwiek innego jakoś źle. Dlaczego? Sama nie wiem.. Pierwszy dzień to była jak dla mnie masakra, ale z dnia na dzień było coraz lepiej. Już potem dzieci uczyłam bez żadnego problemu i nawet buzia mi się nie zamykała. Nie lubię dzieci, ale te, które są na prawdę sympatyczne to polubiłam :D Najbardziej z uczniów zapamiętam Antka i jego mamę - HAHA. Hania wie też coś na ten temat :D para nie do pobicia! Następnie Maja i Lisa - dziewczynki z Ameryki, które to z panem uczyłam jeździć przez dobre dwa tygodnie. Słodkie dziewczynki - Maja lat 5 a Lisa 8. Lisa już mówiła dosyć dobrze po polsku, natomiast Maja niektóre słowa tylko i reszta po angielsku :P Na początek było się trudno porozumieć, ale dałyśmy radę obie, już ostatniego dnia było idealnie, haha wczos. Poza tym lubiłam też Ingę, Oliwierka a Jasia nawet wręcz uwielbiałam! Mały brzdąc z którym dało się rozmawiać na wszystkie tematy dotyczące sportu - niesamowite :D Tych dzieci było jeszcze trochę więcej, ale tak jakieś inne chyba za bardzo nie rzuciło mi się w oczy. Złapałam trochę doświadczenia w nauce - przyda się no i nie zmarnowałam tych trzech wakacyjnych tygodni na nic nie robienie. Byłam chyba 10 razy w terenie przez ten czas, jak i nie więcej. Najbardziej to mi brakowało Hani, która to mnie dopiero 14 sierpnia zmieniła. Wczoraj poziom hejtu był już chyba maksymalny - zgadujcie dlaczego. Haha, powodzenia. Był dobry teren, my z Rydkiem na hucułkach. Aj lubię te małe! Ścierniska na koniu, który ma krótkie nóżki i niezłą petardę w dupce <3
Jeszcze tak zbierając do kupy to co działo się przez te 3 tygodnie: skoki na rudych, teren z wejściem do jeziora (norma) i położenie się pode mną Gioki w jeziorze - a co tam, ona chyba stwierdziła, że ja chcę się kąpać, baaardzo dobre jedzenie, żarciki, wszystkie tereny etc. Bardzo dobre 3 tygodnie! Aż żal było się rozstawać, ale ponieważ teraz jest Hania to jest good. KOCHAM <3
tyle na temat na razie wakacji, chyba wrócę do pisania bo nie mam co zrobić z myślami..