piątek, 14 marca 2014

Uwalnianie emocji.

Czy warto pisać pod wpływem emocji? Do czego to prowadzi? Nienawidzę być smutna. Chciałabym wymagać od siebie emocjonalnej perfekcji. Chciałabym bezustannie dobrego samopoczucia i pozytywnego nastawienia do życia. Za każdym razem przechodzę frustrację, przez to, że oczekuję od samej siebie emocjonalnej perfekcji. Nie potrafię doprowadzić się całkowicie do takiego stanu, ale próbuję. Dążenie do tak wielkiego zminimalizowania problemów, że wszystko byłoby łatwiejsze. Taaaak, każdy by tak chciał. Przeżywam rozczarowania i smutki, ponieważ przez to nastawienie czuję się źle i myślę tylko, że przecież powinnam czuć się dobrze zawsze i wszędzie. Często gdy oceniamy swoje emocje nie zauważamy problemu i tkwimy w tym negatywnym i dobijającym nas stanie. Ba, nawet go pogłębiamy! Czując się źle nie możemy nakładać na to kolejnych destruktywnych odczuć. Najlepszym sposobem na nasz stan wewnętrzny jest ktoś powiedziałby, że rozmowa.. Otóż nie. Należy zajrzeć do wewnątrz siebie, pobyć ze sobą sam na sam i zanurzyć się w te emocje jak zawodowy nurek. Fundamentem inteligencji emocjonalnej jest umiejętność nazywania emocji i wyrażania ich. Otwarte wyrażanie odczuwanych emocji to najlepszy sposób na uwalnianie ich. Tłumienie emocji sprawia, że kumulują się one w nas i dręczą bez końca. Uczymy się siebie całe nasze życie. Nauczmy się tak, żebyśmy mogli śmiało powiedzieć "tak, panuję nad swoimi uczuciami i emocjami". Bądźmy niezależni.

Dojrzałość.


Czym jest dojrzałość? Wiele osób błędnie odczytuje sens tego. Człowiek dojrzały wie kim jest, czego chce w życiu i po co żyje. Jest świadom konsekwencji własnych wyborów, decyzji, jest odpowiedzialny. Dojrzałość jest pewną sumą przemyśleń, doświadczeń i wyborów. Niekoniecznie musi iść w parze z wiekiem. Jest to umiejętność nawiązywania bliskich relacji w których człowiek pozostaje sobą i szanuje odrębność drugiego człowieka. To również posiadanie i konsekwentne trzymanie się własnej hierarchii wartości. Indywidualną sprawą jest to, że taki człowiek wie, kiedy może pozwolić sobie na szaleństwo i w jakich granicach. Wielu ludzi z tymi granicami ma jednak problem. Należy również stawiać czoło problemom a nie uciekać przed nimi i rozkładać ręce gdy coś nie wychodzi. Należy myśleć, co zrobić aby wybrnąć z tej sytuacji a następnie działać. 
Dojrzałość to wieczny proces. Zawsze jest coś do zrobienia lub poprawienia w sobie. To zrozumienie siebie, własnych odczuć, emocji, myśli. To świadomość, że aby być dojrzałym trzeba stale nad sobą pracować. Nie można rozsiąść się w fotelu i powiedzieć "jestem dojrzała, od dziś nic nie robię".
Dojrzałość jest pożądana i wysoko ceniona przez ludzi. Zdaniem wielu kobiet, ich mężczyźni są często niedojrzali. Przekładem tego jest zaniedbywanie obowiązków domowych, spędzanie zbyt wiele czasu z kolegami oraz niepokojąco lekkomyślne zachowanie się w kontaktach z innymi kobietami. Zdaniem wielu mężczyzn, dorosłe kobiety bywają także niedojrzałe, ale na ogół jest to spostrzegane jako urocze a nawet fascynujące! 
Ponieważ dojrzałość związana jest z określonym kształtem osobowości, to można by oczekiwać, że jest czymś dość trwałym. Nie oznacza to jednak, że osoba dojrzała zawsze w każdych okolicznościach będzie postępować w sposób dojrzały, czyli zgodnie z tym, czego oczekuje od niej otoczenie. Czasami przydaje się nutka dziecinności, oczywiście w pewnych wyznaczonych przez siebie odpowiednio granicach.


"Schody życia mają cztery stopnie: dzieciństwo, młodość, dojrzałość i starość. Wchodząc nie wiesz na którym stopniu zatrzyma się Twój krok. Bylebyś tylko każdy przeżył dobrze."

czwartek, 13 marca 2014

Sukces?


  Czy pracę z nią można nazwać już sukcesem? Może nie całkowitym a raczej częściowym, ale można. 
  Gdy pierwszy raz przyjechałam do Szumiącej miała ona coś ponad rok. Była małym długonogim źrebakiem o niesamowitej urodzie. Nosiła i w sumie nadal nosi miano "słodziaka", "konika domowego". Nie znam innego konia, który aż tak bardzo reaguje na drapanie! Gdy trafi się na dobre miejsce to koń po prostu odpływa, ale też mizia pyszczkiem wszystko co ma pod nosem lub jak się pozwoli to staje się najlepszym masażystą! Z trzech rudych (Giokonda, Gracja i właśnie Gwiazda) jest najbardziej towarzyskim i ciekawskim koniem. 
  Pierwsza lonża, pierwsze wsiadanie - pamiętam doskonale. Gdzieś w zdjęciach mam takie uchwycone zwykłą cyfrówką gdy wysadziła na lonży zadem. Już wtedy wiedziałam, że będzie to koń z charakterem. Moją pierwszą jazdę na niej też pamiętam. Nieogarnięty, sztywny koń z motorkiem w dupce. Za to z najwygodniejszym kłusem na świecie! Mogła zasuwać nie wiem jak i mimo, że była na prawdę rozgarnięta szło pięknie siedzieć. Zupełne przeciwieństwo Prymusa, na którym to wysiedzieć to nie lada wyzwanie.
Wtedy, kiedy była jeszcze Giokonda z Gracją nie jeździłam na niej tak często. Wsiadałam tylko czasami, tak dla odmiany ale też z ciekawości jak ten młody koń z tygodnia na tydzień lepiej chodzi. Miała tendencje do uciekania ze ścieżki, w galopie można było działać cuda a koń i tak uciekał ze ścieżki wyginając głowę w przeciwną stronę i myśląc sobie "hehe znowu dała się wkręcić". Na bat reagowała dość chaotycznie, ale na łydki z lekkim oporem "czego ona ode mnie znowu chce.. przecież przed chwilą chciałaś kłus..". 
  Lata wstecz, gdy na wakacje była Kamila z Warszawy w Szumiącej, Gwiazda zrobiła mi niezapomnianą jazdę, którą pamiętam do dzisiaj. Po tamtym momencie zaczęłam się bać tego konia.. Na nieszczęście dla niej na nie długo. Wszystko było dobrze, do czasu gdy zaczęłam wymagać. Taka jestem? Nie będzie przecież robiła tego co ja chcę! Jeden bacik a walczyłam o życie. Rozszalała się, woziła mnie totalnie bez kontroli po całej ujeżdżalni z barankami i wszystkim co tylko się da. Dzielnie siedziałam przykładając przypadkowe baciki więcej i więcej. Jak to Kamila po jeździe powiedziała "ze strachu o Ciebie zdrapałam cały lakier z paznokci!". Tak, tego zapomnieć się nie da a ja wtedy szybko nie wróciłam na jej grzbiet. Później byłam już zajęta pracą z Gracją i Giokondą, aż wróciłam do niej. Chodziła jak typowy rekreacyjny konik, taka fleja. Łydka - koń idzie, skręcanie "wodzami", koń bardzo do przodu. "Ale tylko spróbuj skręcić to pożałujesz! Nie wejdę do środka! Pffff wolta? Chyba sobie żartujesz.. Czego Ty ode  mnie wymagasz?!".. Jazda zawsze wyglądała tak samo - wsiadasz, stępujesz, kłusujesz, galopujesz, kłusujesz, galopujesz, kłusujesz, stępujesz, zsiadasz. I tak w kółko to samo. Bo inne dzieci, które na nią wsiadały tak jeździły, to było dla niej to normalne. A ja stając się z dnia na dzień coraz bardziej ambitniejszym jeźdźcem zaczęłam czegoś wymagać. Nie było jazdy po ścianie, więcej kół, ósemek, chociaż dalej w stylu takim, że lepiej nie mówić. No ale czego ja się chcę spodziewać po koniku rekreacyjnym?
  Wzięłam sprawy w swoje ręce i od czasu jak nie ma rudych pracuję z Gwiazdą. Czytam jak mogę z nią pracować i to po prostu robię. Nie pracujemy już nad tym, żeby udało się zrobić koło o zamierzanej wielkości, albo żeby koń zrobił ósemkę. Minął ten czas i spokojnie mogę powiedzieć, że koń jest gotowy, żeby od niej wymagać. Ostatnio nasza praca w ogóle jest niesamowicie dobra, bo czuje progres. Czuję, aż się serduszko raduje. Koła są równe, regularne, koń się prawidłowo wygina. Przejścia nie stanowią problemu, próbujemy stosować półparady. Zatrzymanie z kłusa nie jest nam już obce a koń sztywny i niechętny zażegnany. Regulacja tempa? Prawidłowa fala sygnałów i koń idzie tak jak ja chcę. Po raz kolejny udowadniam sobie sama, że mogę. Praca z Gracją też przynosiła widoczne efekty. Sztywny konik robił się miękki i luźny, Gwiazda tak samo jest już na dobrej drodze. Galop na dobrą nogę w prawo do wywalczenia. Koń ufa mojej ręce i moim sygnałom. Kiedyś jazda na niej to była walka, teraz jest to przyjemne i chcę więcej.
  Tydzień temu miałyśmy najlepszą jazdę w naszym życiu. Praca na kołach, koń stał się luźny. Galopy wręcz cudowne w porównaniu do tego co było. Głowa się obniżyła a koń jest sterowny.
  Do czego zmierzam? Hmmm. Pracuję sama, nikt nie mówi mi co i jak mam robić a mimo to, staram się i widzę postępy. Daleka droga przed nami, ale przecież chęci i jakaś wiedza wystarczą nie? Nie szykujemy się na zawody, pracuję dla siebie. Czuję się wspaniale wiedząc, że to jak chodzi ten koń jest moją zasługą. Nawet spróbowałyśmy cordeo i było ładnie jak na pierwszy raz. Dla konia to coś nowego.. No bo jak to tak bez ogłowia? Tak można? Niewidzialna nić porozumienia tak jak to było z Gracją i Giokondą chyba wdała się i w te relacje. Jestem głodna dalszej pracy i efektów. Mogę tak pisać i pisać, bo jest to dla mnie piękne. A będzie jeszcze lepiej i na pewno kiedyś jeszcze coś tu na ten temat napiszę!

Gwiazda kochanie spinaj zadek :)


wtorek, 11 marca 2014

Jak to było kiedyś..

Uwielbiam takie zachody. Chociaż te są dopiero takie "wczesne", bo jeszcze muszę powiedzieć, że zimowe, mimo, że wiosna już chyba na dobre zawitała. Tęsknię za latem, słońcem, wodą, owocami, zapachem lasu. Ostatnio często chodząc po osiedlu wracam do tego, co było kiedyś. Odtwarzam sobie obrazowo wspomnienia połączone z pewnymi miejscami. Wszystkie miejsca wyglądają inaczej, wszystko się zmienia. 
Kiedyś wyglądając przez okno z widokiem na południowy-wschód widziałam olbrzymią łąkę, zero cywilizacji no i las, który pomimo ciągłych zmian istnieje do dzisiaj. Wychodziłam na ogrodzone lekką siatką podwórko i szłam prostą ścieżką, którą otaczały kwiaty, motyle, biedronki prosto do lasu, który był wtedy moim drugim domem. Byłam bardzo mała a szłam goniona przez psy, wlokąc za sobą różne patyki. Lato wydawało się kiedyś piękniejsze, bardziej naturalne. Dzisiaj patrząc w to samo okno widzę domy, samochody, unoszące się z kominów kłęby dymu a dopiero na tym obrazku gdzieś w oddali las. Kiedyś blisko, teraz daleko. Jak to się dzieje? Czasami chciałabym, żeby zniknęły wszystkie domy i wróciły cudowne wspomnienia z dzieciństwa. Mam piękną pamiątkę na kasecie vhs - film nakręcony w '98 roku. Tam właśnie widać wszystko co najlepiej wspominam z tamtego okresu. 
Na zdjęciu widać za nami tą dzicz. Dzicz, którą tak kochałam. Bycie dzieckiem lasu było wspaniałe. Byłam zupełnie innym człowiekiem. Dlatego w niektórych momentach czuję po prostu, że nie pasuję do otoczenia. Tak po prostu. Kocham tamte czasy i mimo, że widziałam ten film tysiąc razy, mogę spokojnie obejrzeć go jeszcze jakiś milion.. Tak wiem, jestem okropnie przywiązana do wspomnień.

Teraz wszystko jest inne. Naturalnie może nie wszystko idealnie wspaniałe, ale cieszę się z tego co mam a co najważniejsze, cieszę się, że miałam takie dzieciństwo i mam takie wspaniałe wspomnienia. 

Z Oliwią możemy cały dzień przesiedzieć na naszej łące w głębi lasu nad rzeką i wspominać każdy dzień, każdą gafe, każdą chwilę z naszego dzieciństwa. 

Zapewne każdy człowiek lubi wracać do takich rzeczy, odwiedzić stare miejsca. Jest się jednak związanym z otoczeniem w którym się wychowywało i spędzało czas. Te wspomnienia zostaną z nami do końca życia. Tak już jest, że wracamy do tego za czym tęsknimy. Wracamy do tego co było piękne.


The best.


   Tak więc wracam tu jednak z powrotem, jak na stare śmieci. Muszę chyba gdzieś zostawiać wszystkie myśli, które kłębią się w mojej głowie. Wprowadziłam parę zmian, ale nie kasuję poprzednich wpisów. Niech sobie zostaną w archiwum, może kiedyś znajdę sama ochotę na powrót do przeszłości chociażby w postaci takiego odtworzenia tego, jak było kiedyś. Tak samo jak istnieją moje wszystkie (a jak nie wszystkie to większość) wpisy na fotoblogu. Tam tez od dłuższego czasu już nie zaglądam, chociaż czasami korci mnie żeby wrócić. Miałam ostatnio taką rozkminę, czy na prawdę nie kontynuować mojej historii tam. Padło jednak na bloga.
   Jak jest teraz? Przez ten rok działo się wiele rzeczy. Letni romans, który okazał się pomyłką, wiele głupich zauroczeń, które przeminęły z wiatrem, znajomości, które może nie miały mieć miejsca. Natomiast jedno zostało do dzisiaj - prawdziwa przyjaźń. Rzadko trafiam na takich przyjaciół, z którymi mogłabym iść na koniec świata. Taka właśnie mi się trafiła. Pomijając te, które są ze mną od pierwszych lat mojego życia. Przeżyłyśmy małą rozłąkę, błędnie zostałyśmy poróżnione i skłócone. Nie chcę do tego wracać, bo było to pomyłką, to był dla mnie najbardziej burzliwy okres w zeszłym roku. Nic innego na tak wielką potęgę na mnie nie wpłynęło. Ale dzisiaj znowu jesteśmy razem, jest jak dawniej. Znajduję się obecnie w szufladce mianowanej nazwą "najszczęśliwsi ludzie na świecie". Należy dbać o ludzi a ludzie zaczną dbać o Ciebie. Mam cudownego chłopaka, najlepszych przyjaciół, niezapomniane wspomnienia, nieuchwytne marzenia i pasję, która jest dla mnie jak powietrze. 
'Żyj tak aby każdy kolejny dzień był niesamowity i wyjątkowy. Wypełniaj każdą chwilę tak, aby potem wspominać ją z radością. Czerp energię ze słońca, kapiącego deszczu i uśmiechu innych. Szukaj w sobie siły, entuzjazmu i namiętności. Żyj najpiękniej jak umiesz, po swojemu. Żyj tak, aby nie żałować żadnego dnia.'