Nastał piątek i oczywiście jak co tydzień było liczenie do końca lekcji. Przeżyłam, ogromna radość zwłaszcza, że wczoraj była stajnia. Nabuzowana jakimiś dzikimi halucynkami i to towarzystwo działało wczoraj wyjątkowo dziwnie. Był taki humor i podczas jazdy i poza jazdą, że raz przez żarcik Pana nad stajnią wyplułam herbatę o mało się nie uduszając. Uroki pozytywnej głupoty ;) A wracając do jazd to po dwóch miesiącach w końcu jeździliśmy na maneżu. Najpierw Ania na Palemce i czyszczenie naszego cuda - Prymusa. On już taaak urósł! Jest piękny :) Po Ani czas na mnie. Koń normalnie osiodłany, ale co to by była za jazda bez urozmaiceń? Uwiąz i zabawa w cordeo. Stęp, kłus i dosłownie kawałeczek galopu. Powkurzałam się trochę bo koń czasami głupiał po prostu, ale co się dziwić - to był pierwszy raz. Skończyłyśmy się bawić i trochę na luzie galopu i pracy w kłusie. Z Gioką to nie jest tak jak z Gracją bo to zupełnie dwa inne podejścia są. Giokonda można by powiedzieć, że jak zegarek a Gracja jak to Pan wczoraj ujął dla dobrego jeźdźca, który dobrze się porozumie z Gracją, wtedy praca z nią będzie przyjemna. Także żeby nie tracić czasu dziewczyny ustawiły jakieś drążki przez które Gioka przechodziła z wielkim entuzjazmem co mnie pozytywnie zdziwiło, bo pamiętam nasze pierwsze drążki. Było potykanie się i schodzenie na boki. Teraz konik nawet kipiał energią i raz przegalopował. Później jeden drążek się wysunęło na środek i bywało tak, że koń pokazał, że wie co robić i przeskoczył a było tak że olał i przeszedł. Chciałabym chociaż coś niziutkiego poskakać na niej bo widzę, że lubi takie urozmaicenia, zupełnie tak jak ja. No ale to pewnie dopiero jak będzie nowe podłoże. Mimo wszystko jestem i tak za ujeżdżeniem. Za tydzień teren z Kasią, za dwa tygodnie może do Emi a jak nie to stajnia i Gracusia. Wczoraj Panu nawet ładnie chodziła więc chcę znowu z nią pracować, tak.
Koniec o stajni. Rekolekcje, czyli 3 dni wolnego dopiero za 2 tygodnie.. Nie wiem jak to będzie wyglądało bo było mówione, że chyba będą pierwsze lekcje, czego bym bardzo nie chciała. No i jutro w końcu trening będzie. Trenerka coś za dużo kombinuje i dużo przepada.. Nienawidzę tego. I tak już dosyć się zniżyłam w grze przez zwolnienie spowodowane kontuzją..
Trzeba wziąć się jeszcze za lekcje i trochę polenić i zebrać siły na ten tydzień :) Ale już idzie z górki, prawda? Jest cieplej i z innym nastawieniem chodzi się do szkoły. Zwłaszcza u mnie, bo ciągle coś się dzieje i jestem jednego ciekawa. Także hasło każdego niedzielnego wieczoru - byle do piątku!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz