wtorek, 18 września 2012

Two hearts beating the same rhythm.

Na zdjęciu ja z Gracją - fot 3.05.2012r. Dlaczego zebrało mi się na takie wspomnienia i rozkminy? Jestem świadoma tego, że niedługo stracę kogoś, kto mnie zmieniał od wewnątrz i nadal zmienia, kogoś dzięki komu pokonałam strach i zyskałam coś czego nawet nie potrafię nazwać. Niektórzy uważają, że "przyjaźń" z koniem jest głupia i nierealna. Poniekąd mają rację, bo ktoś kto nie potrafi rozmawiać z końmi, nie czuć tego samego co one to faktycznie jest to bez sensu.. Nie potrafię wydusić z siebie tego jak mi ciężko.. Pamiętam kiedy pierwszy raz ujrzałam tego konia słyszałam: "nie podchodź do tego boksu bo ona gryzie" , "na niej prawie nikt nie jeździ bo to jest trudny koń". Nikt mi się nie powinien dziwić, że na prawdę się jej bałam. Pierwsze kontakty z tym koniem były niemal wyczynem. Wsiadłam, bałam się niesamowicie. Walczyłam, walczyłam aż się przełamałam. Ten przełom zaliczam do największego mojego osiągnięcia w jeździectwie - kiedy to przestałam bać się strachu. Jakby tak porównać to co było dwa lata temu a co jest teraz - magia. W moim serduszku jest teraz koń na którego potrafię mieć czasem takie nerwy, że mam łzy w oczach ze złości. Gdy coś nie idzie zaciskam zęby i wewnętrznie walczę z samą sobą, żeby niczego przypadkiem nie zepsuć. Nie jestem jakąś specjalną siłą spokoju dlatego wszystko dla mnie jest trudne. Uwielbiam kiedy jesteśmy same, nikt na nas nie patrzy, nie ocenia. Wtedy rozmawiam z nią jak z człowiekiem.Czuję jak mi odpowiada. Zawsze chciałam tego doznać, przeżyć to i się udało. Inaczej patrzę na świat. Ten koń jest dla mnie jak ładowarka.. Nieważne jak mnie podładuje, ważne, że podładuje i ważne, że jest!
Pamiętam jak we wakacje raz zeszłam do stajni, byłam wtedy sama. Podeszłam do boksu, zaczęłam mówić. Nastawiała uszy i słuchała.. Tak, dokładnie TA klacz. Podeszła do mnie, głaskałam ją, "wyluzowała się". W pewnym momencie nie wiem co mnnie naszło, ale wyobraziłam sobie pusty boks i zaczęłam ryczeć. Zainteresowała się co się dzieje. Jak gdyby nic weszłam do boksu i usiadłam opierając się o bok. Myślałam, że albo zaraz mnie staranuje, albo cokolwiek innego. Mimo wszystko mam do niej wielkie zaufanie. Tak myślałam o samych złych rzeczach i dosłownie ryczałam jednocześnie mówiąc do niej. Co ona zrobiła? Podeszła i wtuliła we mnie głowę.. Wtedy to już w ogóle się rozryczałam :) Nigdy jeszcze czegoś takiego nie przeżyłam. SZOK, ale jednak. Uwielbiam ją! Dużo ludzi też mówi, że "trudny koń przekazuje najwięcej", sama prawda. 

Tu zdjęcie jak to Kornelia ładnie ujęła kiedyś "z niewidzialną nicią porozumienia". Zdjęcie zo prawda stare - bo z przed niecałego roku, ale jednak :) Póki co jeszcze staram się nie dobijać bo jeszcze mogę ją dotknąć, przytulić, ucałować, wsiąść, galopować, rozmawiać.. Strasznie się boję, że to stracę.. Chcę się chociaż pożegnać.. 






Tu macie jeszcze parę takich wg mnie ładnych zdjęć pokazujących jak jest teraz lub co przeżyłyśmy. Było tego więcej zapewne, tylko nie uwiecznione :)


Nie ważne co się stanie, zawsze będzie w moim sercu! No ale żeby nie było to jeszcze się nie żegnam. Wcale nie chcę się żegnać! Zobaczymy co los przyniesie - w niedzielę się wszystko okaże mam nadzieję.

środa, 22 sierpnia 2012

holidays

Bardzo długo mnie nie było - to przez to, że mi się nie chciało i no wiadomo czas. Zaczynając powiem, że zostały jeszcze niecałe dwa tygodnie wakacj, porażka! Znowu powrót do czterech zaczarowanych ścian i odliczanie do końca roku. Jestem chyba na przełomie samej siebie.. I tak nie zrozumiecie o co mi chodzi. Wakacje wakacje, hm. Zaczęły się dość spontanicznie - długie spanie, obżarstwo, nic nie robienie, jeżdżenie nad jezioro itp. Później przyjechała Karolina z wujkiem gdzie to się pojeździło do stajni - w końcu wspólny teren z Karo i Karolcią razem! Coś pięknego. Kajaki na jeziorze - fajna zabawa. Planowany był spływ Brdą, ale jak zwykle pogoda pokrzyżowała wszystkie plany. Pojeździłam sobie fajną hondą civic sport, ha! Uwielbiam ten samochód :) Po wyjeździe Karo na drugi dzień jechałyśmy z Rydkiem do Kasi. Banda dziewczyn "śpiąca" w namiocie, przemycająca piwo, wygłupiająca się i śpiewająca "Napijmy się gorzoły" KOCHAM <3 Odwiedziło się Hardę, poznało się Maka. Pojeździło się, poskakało, zaszalało, popławiło etc . A gdy przyszła pora na spanie w 4-ro osobowym namiocie na dwóch materacach w 6 osób to zrobiło się trochę duszno. Leżałyśmy pierwszej nocy chyba do 4. Od godziny bodajże 1 kiedy to wszelka zwierzyna zaczęła wydawać na prawdę dziwne dźwięki a przez duchotę i zielony od spodu "kręcący się" namiot czułyśmy się jakbyśmy były nieźle naćpane. A wtedy NIC nie ćpałyśmy ani NIC nie piłyśmy. Takie rzeczy tylko w erze ;> haha. Taka faza działała też, ponieważ to towarzystwo już załatwia 50% ćpuńskiej fazy taaaaa :D Tęsknię za tym! Ale już nie długo, bo po jutrze Kasia z Kają przyjeżdżają do mnie na dwie noce tak jak my do niej miesiąc temu i będzie very funny :D co prawda nie bedzie Rydka z nami, ale odwiedzimy :* Hmmm po powrocie miałam parę dni na to żeby ogarnąć parę spraw jeszcze i 21 jechałam do stajni - zaczynałam końskie szaleństwo. Tak cholernie się bałam tego, że zrobię coś nie tak, że źle kogoś nauczę jeździć bądź zrobię cokolwiek innego jakoś źle. Dlaczego? Sama nie wiem.. Pierwszy dzień to była jak dla mnie masakra, ale z dnia na dzień było coraz lepiej. Już potem dzieci uczyłam bez żadnego problemu i nawet buzia mi się nie zamykała. Nie lubię dzieci, ale te, które są na prawdę sympatyczne to polubiłam :D Najbardziej z uczniów zapamiętam Antka i jego mamę - HAHA. Hania wie też coś na ten temat :D para nie do pobicia! Następnie Maja i Lisa - dziewczynki z Ameryki, które to z panem uczyłam jeździć przez dobre dwa tygodnie. Słodkie dziewczynki - Maja lat 5 a Lisa 8. Lisa już mówiła dosyć dobrze po polsku, natomiast Maja niektóre słowa tylko i reszta po angielsku :P Na początek było się trudno porozumieć, ale dałyśmy radę obie, już ostatniego dnia było idealnie, haha wczos. Poza tym lubiłam też Ingę, Oliwierka a Jasia nawet wręcz uwielbiałam! Mały brzdąc z którym dało się rozmawiać na wszystkie tematy dotyczące sportu - niesamowite :D Tych dzieci było jeszcze trochę więcej, ale tak jakieś inne chyba za bardzo nie rzuciło mi się w oczy. Złapałam trochę doświadczenia w nauce - przyda się no i nie zmarnowałam tych trzech wakacyjnych tygodni na nic nie robienie. Byłam chyba 10 razy w terenie przez ten czas, jak i nie więcej. Najbardziej to mi brakowało Hani, która to mnie dopiero 14 sierpnia zmieniła. Wczoraj poziom hejtu był już chyba maksymalny - zgadujcie dlaczego. Haha, powodzenia. Był dobry teren, my z Rydkiem na hucułkach. Aj lubię te małe! Ścierniska na koniu, który ma krótkie nóżki i niezłą petardę w dupce <3
Jeszcze tak zbierając do kupy to co działo się przez te 3 tygodnie: skoki na rudych, teren z wejściem do jeziora (norma) i położenie się pode mną Gioki w jeziorze - a co tam, ona chyba stwierdziła, że ja chcę się kąpać, baaardzo dobre jedzenie, żarciki, wszystkie tereny etc. Bardzo dobre 3 tygodnie! Aż żal było się rozstawać, ale ponieważ teraz jest Hania to jest good. KOCHAM <3
tyle na temat na razie wakacji, chyba wrócę do pisania bo nie mam co zrobić z myślami..

niedziela, 24 czerwca 2012

save my heart

   Byliście kiedyś w sytuacji kiedy to życie niby przewraca się do góry nogami, ale nadal nie wiesz na czym stoisz? Nie wiadomo nic co się z tobą dzieje, ludzie przechodzą obok ciebie chcąc coś od ciebie, ale mało cię to obchodzi. Zależy ci na czymś, co jest nie do zdobycia, ale mimo wszystko i tak będziesz dążyć do tego żeby przenieść góry i dopiąć swego. Cholerna rządza szczęścia miota tobą, twoimi uczuciami i duchem, rani takich, którym do szczęscia wystarczyłaby tylko ta jedna jedyna osoba - TY. Nie zauważasz tego bo twoim ideałem jest coś czego nie będziesz mieć od tak. Starasz się, starasz się i jeszcze raz starasz się wiedząc, że to i tak niczego nie zmieni? Że nie wejdziesz w JEGO umysł i nie namieszasz w nim tak, że zwiąże się z psychiczną erotomanką, której celem jest bycie szczęśliwym z człowiekiem, który jest twoim odbiciem lustrzanym. Piękne, co? Takie dążenie do czegoś co i tak prawdopodobnie mnie ominie, bo innym to szczęście jest potrzebne, tylko dlaczego akurat moje?! Częścią mnie są konie i osoby bez których by mnie chyba serio nie było, ale to najważniejsze vip'owskie miejsce w moim sercu jest nadal puste.. Tylko na prawdę nie wiem jeszcze dlaczego.
   Czasami chciałabym znaleźć się z osobą na której mi zależy na bezludnej wyspie i w ten sposób spędzić tam całe wakacje. Nie wiem jak by się to zakończyło, ale czasami mam dziwne rzeczy w głowie.. czasami często :P Jak to ludzie mówią - pożyjemy, zobaczymy.
  
   No i ludzie mamy ostatni tydzień szkoły! Tak szybko minęło, że nawet nie wiem kiedy :) Narzekało się cały rok, że jeszcze tyle czasu a tu proszę, lada chwila będziecie siedzieć w jeziorze. Trzeba się mocno wyszaleć, jak najbardziej się da! Może zbliżę się do szczęścia :)

   Jeszcze chcę powiedzieć WIELKIE DZIĘKUJĘ dla Agnieszki i Hani za poprzedni wyjebisty weekend! Za każdym razem jak oglądam różne klipy z rozmowami czy po prostu naszymi przygodami to z ręką na sercu zbierają mi się łzy w oczach. Parę dni temu wstawiłam już pewien film na youtube z poprzedniego weekendu i proszę:

Koniec publicznych rozkmin i zabawy w psychicznego masochistę umysłu, żegnam! :D

środa, 13 czerwca 2012

wakacje wakacje!

Uwierzycie w to, że jeszcze 11 dni "nauki" i wolne?! Taaak szybko ten czas leci, że się nawet nie zauważa. Dopiero co była nowa szkoła, poznawanie ludzi, nauczycieli, systemu oceniania i nowych przedmiotów a tu co?! Praktycznie zaraz mamy wakacje. Ten tydzień to jeszcze ostatnie poprawki w ocenach końcowych. Muszę sobie zredukować dwa zagrożenia.. Wczoraj pisałam poprawę sprawdzianu z przysposobienia obronnego, były 3 zadania. 2 zrobiłam w miarę dobrze z małym pominięciem dat w 2 zadaniu i co?! Nauczyciel pijany (jak zawsze) pomachał długopisem mamrocząc coś pod nosem i powiedział że sie nie nauczyłam i wstawił 2- . Ogarniacie to?! 3 dni uczyłam się tego działu do jasnej cholery a ten zamiast jakąś punktację zrobić czy coś to bezczelnie i z wielką łaską zalicza mi to na dopuszczający. Co jak co, ale to nie jest normalne. Na 5 nie liczyłam, ale za to co miałam głupie 3 mógl mi wstawić. Niech ten facet wyleci z tej szkoły, tego mu życzę. Jutro sprawdzian z polskiego - jedna wielka masakra. No i żeby z drugiego zagrożenia wyjść to muszę odpowiadać z marketingu.. Niby takie proste, ale jak przychodzi co do czego to wszystko mi się miesza. Zaraz chyba na prawdę biorę się do nauki..
Poza tym jest euro to trudno się na czymkolwiek skupić. Jeżeli dobrze pójdzie to w sobotę na mecz Polski z Czechami jedziemy z chłopakami do baru. Tylko żeby faktycznie się udało!
Dobra, czas mnie goni. Trzymajcie się!

poniedziałek, 11 czerwca 2012

Party Ever!


Brr, dzisiaj kiedy już wszystkie wersje mniej więcej się zgadzają mogę cokolwiek napisać o najlepszej imprezie jaką ostatnio przeżyłam! :D Już około 15 byłyśmy z Anią i Karolą w Bysławiu, spotkałyśmy się z Agatką, doszli chłopacy i wzięli już nas do siebie. U Bartka ogarnęliśmy podwórko, przygotowaliśmy stoły i wymyśliliśmy grę a przy okazji zrobiliśmy sobie przed imprezowe party metal :D Na chwilę nad jezioro, przyjechał Mateusz więc z Szymonem i dziewczynami wróciliśmy na miejsce. Przed 20 przyjechała reszta część chłopaków i w składzie 3 dziewczyny i 10 chłopaków zaczęło się :) Toasty, odśpiewane solenizantom sto lat i picie, picie, picie, grill i pyszne sałatki, które zrobiła nam siostra gospodarza :D Ściemniło się i zaczęły się tańce. Nie pamiętam z tego wszystkiego tylko tego jak prowadzili mnie do łazienki i wywalałam się z ławki, tarzałam ze śmiechu i tańczyłam na rurze.. WTF?! No ale dobra, wierzę im bo np. Jordanowi trzeba było przypomnieć dosłownie CAŁĄ imprezę :P Mateuszowi i Bartkowi tylko pewne momenty a co najważniejsze wypad na wioskę. Bo przecież można iść na wioskę przed 1 w nocy i wcale nie trzeba być cicho, nie?! Nikodem świr rozwalał wszystko co stanęło mu na drodze, latał i darł się jak głupi a na dodatek nie rozstawał się z flaszką i popitą. Głupie rozmowy z Jordanem, które nie miały żadnego sensu, bo nikt mi nic nie będzie wmawiał, tak samo jak Grzesiu. Odwróciłam się na chwile żeby zobaczyć co te świry robią a za chwilę patrzę no okej Jordan już leży w krzakach. Za chwile jak go chłopacy ogarnęli pada hasło POLICJA! Szajba totalna, nie wiem co za debil wpadł na ten pomysł.. Na prawo był jakiś blaszak i za nim gęste i wysokie krzaki. Wepchnęłam i całkiem przypadkowo obaliłam Jordana, jakoś się podniósł i przeszliśmy na drugą stronę tych krzaków. Teraz jak sobie tak to wspominam ja czy z kimś to brzmi to zabawnie, wtedy robiło się wszystko, żeby nie było przypału. No jakoś się udało bo to była bójda! Dalsza część spaceru wyglądała tak, że ktoś znowu straszył policją i Jordan nie wiedząc co robi, wlazł nawalony na płot i zrobił jakieś salto i spadł na głowę. Stracił przytomność, wróciliśmy jakoś nieogarnięci do Bartka i tak dalej dalej. Większe szczegóły zostawię dla siebie, bo po co macie tu wszystkie moje żale czytać. Powiem tak, że było nieziemsko! No ale jeszcze wracając to tak po powrocie z wioski zwinęliśmy się do domu bo zaczęło padać i tam jeszcze gadaliśmy i pili chłopacy bo przecież 4 obalone litry wódki to było mało, nie?! Około 2 pojechały 4 osoby ze śpiącym Jordanem. Myśmy siedzieli do godziny 4 aż nas w końcu zmiotło. Ania z Karolcią spały u Bartka na jednym małym łóżku a ja trochę z Mateuszem, trochę na ziemi a trochę na fotelu też u Bartka w pokoju xD Do siebie do domu wróciłyśmy po 15 tak zeszło :) No ale na prawdę nie żałuję każdej spędzonej z tymi debilami sekundy! Głupie śpiewanie Nikodema i jego odpały, tańce z chłopakami, ucieczka bagażnikiem (szczegóły pominę xD), śmiechy, ogarnianie ludzi, rozmowy, spanie itp! Co prawda ucierpiałam po tym wszystkim siniakami, włosy miałam całe w piachu, zgubiłam kolczyk przez Szymona bo jego dziki taniec mi wyrwał! Chcę już powtórkęę!

No już pomijając imprezę w sobotę była stajnia. Jest nowe siodełko - ujeżdżeniówka! <3 Moje marzenie! Teraz się będę w nim lansować i wszystko mam gdzieś! Lepiej mi konia w nim ogarnąć :D Jazda co prawda średnio udana bo bardziej próbowałam się przezwyczaić do tego siodła, ale źle nie było. 
Koniec opowieści dziwnych treści. Link do filmu dodaję i ponawiam coś o STAJNI, co już kiedyś wcześniej napisałam. Nadal zapraszam! http://www.dreams-through-life.blogspot.com/2012/03/agroturystyka-stajnia-gwiazda-zaprasza.html


trzymajcie się ;)

czwartek, 7 czerwca 2012

I love life!


Znowu długa przerwa.. Czasami po prostu nie mam sił na to żeby cokolwiek coś napisać nie mówiąc już o zwykłym uśmiechu.. Czasem tak nie idzie. No ale jak to u mnie dzieje się na prawde  duużo. Hm, co w szkole? W szkole jak to w szkole - mam wzloty i upadki. Chociaż teraz jak na koniec roku to zdecydowanie za dużo upadków. Będę na czysto z ocenami pod koniec przyszłego tygodnia bo muszę zaliczyć sprawdzian z PO i odpowiadać z marketingu. Nie chcę powtarzać klasy - norma :) W przyszłym roku już tak na serio biorę się do nauki. Wiem, że jak chcę to potrafię a ostatnio mam coraz to lepsze motywacje. Każdy z roku na rok powtarza to samo, ale niestety ja już jestem w szkole średniej i nie ma zabawy, wchodzę w dorosłe życie, dojrzale polemizuję z nauczycielami, nie zawsze wygrywam i się z tym godzę. To jakaś jedna wielka porażka, więc gdyby nie ci wszyscy ludzie, którzy naładowują mnie tak pozytywną energią to pewnie sama ze sobą nawet nie dałabym rady. Mocno się znowu zmieniłam i chciałabym jeszcze, chyba robię się trudnym człowiekiem :) Słyszałam już na prawdę różne na ten temat opinie i co? Głowa do góry i dalej robię co chcę. Nic mnie nie obchodzi.. Jak konie? Stajnia? Oj daawno nie byłam w sumie, ale to przez totalny brak czasu. We wakacje co prawda przez te 3 tygodnie sobie odrobię a więc to mnie pociesza :P Jestem coraz to silniejsza psychicznie i mądrzejsza w tym co robię pomijając inne rzeczy, więc jak tak dalej pójdzie a może i nawet lepiej to nie mam sie o co w te wakacje obawiać chyba? :D Mam ciche nadzieje, że ktoś mnie chociaż odwiedzi, haha :P
Nie uwierzycie, ale w 80% dogaduję się z Gracją! Nie jest to jeszcze 100%, ale 80 to już sukces przynajmniej jeżeli chodzi o złośliwą Rudą. Nie wiedziałam, że tak daleko z nią zajdę.. Zaczęło się od przeogromnego stresu samym wejściem na nią, stępem, nie mówiąc już o galopie czy czym kolwiek. Pierwsze jazdy z pseudo wytokiem i niesamowita peniawka. To było dawno temu i już nie prawda :) Teraz z każdym wsiadaniem czuję się pewniejsza, potrafię już ją wyczuć, wsiadam na nią i wiem czego się moge dzisiaj po niej spodziewać, jaki ma nastrój etc. Niesamowite, nie? Byłam pewna, że kiedyś się tego nauczę, ale nie wiedziałam że akurat na tym koniu! Gdybym mogła to kupiłabym ją i nie dzieliła się nią z nikim.. Zakochałam się w tym koniu :) Ma taki sam charakter jak ja, jesteśmy zupełnie takie same - chumorzaste, lubiące dominować, karne, dążące do celu, wkładające w to co się robi całe serce, nie ufne.. Nie próbuje gryźć gdy podchodzę do boksu, jak wejdę do środka nie odwraca się zadem i nie próbuje szczypać. Co prawda zależy od jej dnia, ale zawsze umiemy się dogadać w tej kwestii :) Jeszcze czasem pokaże różki, ale to w tym momencie jest w tych 20%, których jeszcze nam brakuje :)
A teraz jak było w zeszłym roku a jak jest teraz - PORÓWNANIA:



Dacie wiarę, że same do tego doszłyśmy? Jeszcze duuużo nam brakuje, ale uwielbiam tego konia! Szkoda tylko, że zostały nam 3 miesiące..

Pomijając już konie leczę złamane serce. Dziękuję wszystkim, którzy to rozumieją i są ze mną. Na prawdę nigdy nie pomyślałabym, że takie będzie moje życie. Muszę jeszcze dużo rzeczy zmienić i będzie wtedy idealnie - do tego dążę.

Dzisiaj party ever - balujemy do białego rana!

piątek, 11 maja 2012

Welcome.

Chyba minęło mi już to "nie chce mi się nic tu pisać" i jestem. Nie było mnie miesiąc w ciągu którego na prawdę wieeele się wydarzyło. Przez ten czas zdążyłam przeżyć najbardziej pijacką imprezę na jakiej kiedykolwiek byłam - urodziny Hani. Zaczęła się genialnie, zakończyła hmm.. nie pamiętam. Wiem tylko, że obudziłam się w łóżku zadając sobie pytania "co ja tu robię?" . Mam na prawdę dobrą nauczkę, szkoda tylko, że w połowie opuściłam taką właśnie impreze, cholera. W moje urodziny poznałam fajnego chłopaka i zrobiłam sobie nadzieje. Na dzień dzisiejszy nie wiem co mam sama o tym myśleć, mówić. Od ponad dwóch tygodni alkohol to mój wróg i dosłownie wszystko psuje. Mówię trudno, tak się zdarza i próbuję naprawić parę rzeczy w moim życiu. W sumie za te wszystkie ostatnie porażki życiowe majówka 2012 leczy. To był jak na razie najlepszy tydzień w tym roku! Rozmowe, bose spacery, noce filmowe, lody punkt 12, karty, jezioro,wygłupy.. Dziwne spanie - ja na klacie Adama i Krzysiu mi w nogach. Co jest w tym spaniu najlepsze? To, że miało to miejsce na jednoosobowym łóżku.. tak tak. Kurcze no mogłabym tak opowiadać i opowiadać, wspominać i dosłownie ryczeć przy tym. Ostatnia noc (spacer na cmentarz) + pożegnanie było chyba najlepsze.. Niektórzy znają dosyć ładne szczegóły a to mi wystarczy :) 
Ostatnio rzadko bywam w stajni i coraz mniej się uczę.. Dobra pogoda jest i nie da się inaczej. Dużo się wychodzi. A że coraz więcej osób wie gdzie ja mieszkam to bywa i tak, że mam niespodziewanych gości :) Z niektórych powodów lubię moje życie a tak chyba na serio chciałabym, żeby się jeszcze co nie co ułożyło. No ale gdyby u każdej istoty na Ziemi tak się stało to byłoby za dobrze, prawda? To jest najgorsze. Nauczyłam się ostatnio, że najlepiej jest brać wszystko w swoje ręce, tak też robię. Za rok 18 i to też jednak powinno się łączyć z niezależnością chociażby psychiczną? Życie płynie dalej.
Mam nadzieję, że będę miała czasu, żeby pisać tu coś na bieżąco :) Trzymajcie się.

niedziela, 15 kwietnia 2012

Najśmieszniejszy dzień na świecie!

Hmmm no tak, jak zwykle dzieje się tak dużo, że nie mieści mi się to w główce. Dopiero co narzekałam na brak zainteresowania płcią przeciwną, a teraz? Walają sie drzwiami i oknami, słodzą etc. Rzygam tym już mimo, że nadal jest tak jak było. Jest parę wyborów i sama się w tym powoli już gubię. Wczoraj poznałam kolejny obiekt westchnień, że tak ujmę. No ale co było wczoraj? Urodziny! :D Ekipa przez dwa tygodnie do piątku w nocy się non stop zmieniała. Ci co pojechali wiedzą, że było wyjebiście a ci, co nie pojechali na pewno żałują. Mają czego! Wyruszyłam z Anią pociągiem z Mateuszem, Bartkiem i Fabianem a w 1/3 drogi dosiedli się Emi i Daniel. Dojechaliśmy na dworzec gdzie czekała Karolcia i sie zaczęło. Zagmatwanie z autobusem aż się wkurzyliśmy i do Focusa dotarliśmy pieszo. Odebrać bilety poszliśmy a  potem chłopacy poszli się najeść a my już czekałyśmy pod bramkami na wejście do sal. Ania i Emi szły na "Igrzyska Śmierci" pół godziny przed naszym "American Pie". Przyszli chłopacy i w 6 osób z przewagą płci przeciwnej usadowiliśmy się na sali. Film jak to American Pie - NAJLEPSZY. Komentarze chłopaków a nawet całej sali doprowadzały do łez ze śmiechu razem z filmem :) Po filmie pieszy spacerek do Karolci i powrót autobusem na dworzec. W pociągu miejsc nie było a więc staliśmy, ale wyczyny i teksty chłopaków zbijały z nóg. Potem pożegnaliśmy się z Emi i Danielem i usiedliśmy sobie w przedziale, hmm a raczej w gorzelni. Jacyś starsi panowie tam alkohol pili. Wytrzymać się tam nie dało do czasu aż tam nie weszliśmy ;-) No ale dojechaliśmy do Tucholi i czekaliśmy na tatę Mateusza przed dworcem. Fabian mnie ostrzegał, że zrobią to co zrobili, ale nie wiedziałam, że zrobią to na prawdę! Wziął mnie na ręce i zaczęli mną rzucać, haha. Niesamowite uczucie a poza tym ze śmiechu bym tam padła :P Potem przyjechał już samochód i 3 miejsca były zajęte. Na dwóch miejscach zmieściły się 4 osoby, tak tak :) Miałam chyba najwygodniejsze miejsce na kolanach Mateusza :D Doszłyśmy do domu i tak po tych wrażeniach do 2 nie mogłam spać :) Teraz zapycham się wczorajszym torcikiem bezowym i drożdżówką. Jestem już taaaka słodka! Rzygam już tym wszystkim dosłownie, a jeszcze krówki kuszą na biórku i pyszna czekolada z karmelem i orzeszkami mmmm. Dziękuję za ten dzień całej ekipie i chcę już powtórkę! <3

czwartek, 5 kwietnia 2012

Life is brutal.

Dobra, piszę pod presją. Ostatnio dzieje się tak dużo, że totalnie nie mam głowy żeby tu cokolwiek pisać. Codziennie spotykam się z ludźmi, rozmawiam, toczymy wojny słowne - życie. Nawet z ludźmi, których nigdy na żywe oczy nie widziałam dogaduje się lepiej niż z niektórymi na których muszę się patrzeć codziennie. Mam koleżankę, która jeszcze niedawno była dobrą koleżanką dla wszystkich. Teraz to się trochę odwróciło. Nie wiem czy to my przejrzeliśmy na oczy czy dana osoba zaczęła sobie z otoczenia kpić. W sumie jak tak się spojrzy i zacznie głęboko myśleć to chyba zawsze byliśmy w jej rękach zabawkami? No mniejsza o to, nas jest więcej a fałszywe trzeba tępić! Kolejna historia jest jeszcze z jedną i z kolejną.. No tak, jak u każdego, nie jestem jedyna. Poznaję ciągle nowych ludzi (tak tak, powiększa mi się grono znajomych na facebooku). Wczoraj był kolejny przełom uczuciowy. Ciągle mi się wszystko zmienia i chyba sama nie wiem czego chcę.. Chociaż nie, ja wiem czego chcę, tylko serce podpowiada mi co innego. Nie chcę tego słuchać bo znowu będę żałować. Dobrze jest w wielu sprawach jak się nie zagalopuje za daleko. I jak tu powiedzieć, że życie jest łatwe! Za dużo myślę i za dużo pierdolę o takich sprawach. Nawet piosenki mieszają mi w głowie. O alkoholu nie wspomnę, mimo, że wtedy jest łatwiej we wszystkim. No ale jak wszyscy wiedzą tak się spraw nie załatwia. Wasze życie też idzie opisywać istniejącymi piosenkami? Bo ja czego nie posłucham, od kogo tego nie dostanę to zazwyczaj większość rzeczy się zgadza. Czasami zaczynam myśleć nawet o ukrytych tajemnicach w tym wszystkim i wymyślam swoje teorie. 
I teraz też nie wiem czy ja się wewnętrznie zmieniam czy o co chodzi? Parę ludzi, którzy są dobrymi znajomymi lub przyjaciółmi nie gadają ze mną. Ja odbieram to w sumie tak, że to ich chore fochy przez które wszystko psują. I oczywiście twierdzę, że mam rację bo jakżeby inaczej - to zawsze idzie w tą stronę. Robiąc ze mnie idiotkę jednocześnie z siebie rozpieszczonego bachora może chcą pokazać jacy to są dojrzali? No już nie wiem jak to zachowanie tłumaczyć, ale czasami czuję się jakbym gadała z 10-cio latkami. Przeżyję i poczekam aż nabiorą szczypty szacunku i wróci im rozum. No tak i koniec pierdoł.

Praktycznie za pasem prawie mamy już kolejne święta. Wielkie sprzątanie, gotowanie, pieczenie.. Nie wiem po co to jest. Zmieniłam podejście do tego wszystkiego, nie czuję już tej 'magii świąt'. Doszło do tego, że stałam się ateistką i wszystko jest dla mnie puste. Oczywiście nie narzekam bo tak jest łatwiej. A skoro jest i kwiecień to są też moje urodziny na które okropnie się nie mogę doczekać! Plany są, chcę tylko żeby wypaliły.. Tydzień po moich urodzinach będzie wyprawiana 18-nastka Hani - melanż ostateczny. Powinnam już zamówić prezent, który ode mnie dostanie i będzie baaaaardzo szczęśliwa, ja to wiem! Truje dupe mi tym co dostanie tak mocno, że chyba za ten prezent jak jej dam sama będę na siebie zła :D No ale bądź co bądź na leży jej się za całokształt. 

No i wydaje mi się, że chyba tyle w temacie. Do napisania!


niedziela, 1 kwietnia 2012

Fabryka Fotografii.


Niespodziewana Niespodziewajka - zaszczyt pozowania bandzie doświadczonych i profesjonalnych fotografów. Wielkie ŁAŁ i ogromne podziękowania za to Hani! Wkręciła mnie skubana w ten interes wczoraj. Uwierzycie, że zdołałam ogarnąć się ze stanu śpiącego do stanu gotowości na zdjęcia przez fotograficznych napaleńców w ciągu 15 minut?! Do dzisiaj nie wierzę jak ja to zrobiłam, a wiadomo - makijaż, włosy, ciuchy. Jeden z fotografów wywiózł mnie na żelazny most gdzie ta banda już czekała. Doszliśmy torami i zerwała się śnieżna zawieja a więc schowaliśmy się pod most. Żeby nie tracić czasu zaczęło się cykanie fotek na dosyć nietypowym tle - ścianie betonowej oblepionej zielonym mchem. Dotychczas miałam zdjęcia tylko z jednym fotografem jak już i to też było wyzwanie i dostosowywanie się do pomysłów fotografa. A tu? Karol trzymał blendę i rozśmieszał w między czasie zagadując ekipę. Ja praktycznie non stop, przez całą godzinę musiałam być cały czas niesamowicie ogarnięta w czym jestem mistrzem bo przecież z wszystkich stron byłam obfotografowana. Niesamowite! Pomimo tego natłoku czułam się świetnie - to jest niesamowite. Ja w foto modelingu stawiam pierwsze kroki i już takie zdarzenie. Nie żałuję - tyle powiem. Ucichła zamieć więc przenieśliśmy się trochę bardziej na środek miejsca pod mostem - blisko spadu gdzie na dole płynie rzeka. Ciekawe tło także i trochę czuło się wiatr a więc i to dodawało pewnego typu urozmaiceń. Mała dziewczynka - córeczka jednej Pani fotograf rozśmieszała nas swoimi żarcikami i po prostu zachowaniem. Dzieci patrząc kategorią nie lubię, ale mała była sympatyczna :P Potem zdjęcia z nią jakieś miałam zrobione gdy już się zbieraliśmy :P
Gdy już na moście zrobiło się w miarę znośnie przenieśliśmy się trochę na tory. Niby zdjęcia na torach i na moście takie oklepane, ale nie dla tego kto robi to z pomysłem, a nie bezczelnie kopiuje nudne pomysły ustawienia i głupiego kadru na tory. Przecież to profesjonaliści! Tutaj kombinacje z tłem trochę pomieszane i dosyć ciekawe. Różne wizje każdego z fotografów dało wyrąbisty efekt! . No i tu jest tak w skrócie. Z wczorajszej sesji jestem zadowolona. Mam nadzieję, że to nie pierwszy i nie ostatni raz ;) Jakieś zdjęcia są niżej :

Pomijając jeszcze FF to za niedługo mam urodziny i zostałam zaproszona do kina. Milutko bardzo no bo przecież się zgodziłam :) Zboczeńcy na zboczony film - mam nadzieje, że nas wpuszczą :D Chociaż no w sumie mnie i Mateusza na pewno ale czy np. Emi i Anię? Zobaczymy, jeszcze dwa tygodnie! 














czwartek, 29 marca 2012

Sesja x.

Apropos wakacji i stajni - przekierowuję do poprzedniego postu!


A tu chciałam tylko krótko powiedzieć o sesji z Martyną, która wypadła wręcz ZAJEBIŚCIE! Pierwszy raz z kimś kogo nie znałam i od razu takie efekty! Pięknie jest i to nie ostatnia nasza sesja mam nadzieję :) Owoc pracy:



środa, 28 marca 2012

Agroturystyka Stajnia Gwiazda zaprasza na wakacje 2012!


Chociaż raz co innego z racji tego, że ingeruję jako jedna z nielicznych w życie stajni. Wczoraj kolejne, cudne, do rozplanowania rozmowy z Hanią. Nie ma to jak dobry spisek, żeby się utrzymać! Jeszcze niedawno reklama stajni nie była aż tak rozpowszechniona, a teraz? Coraz więcej ludzi lubi na facebooku i odwiedza inne strony. Można już być z siebie dumnym? W pewnym stopniu tak, bo de facto jeszcze wszystkiego nie osiągnęłyśmy. To wszystko jest w ramach takiego podziękowania, dla ludzi z którymi przeżyłyśmy 3 lata a niektórzy trochę więcej. O Stajni, Właścicielach, wszystkich chwilach tam spędzonych mogłabym opowiadać i opowiadać do usranej śmierci - w końcu to drugi dom i druga rodzina. Nigdy nie myślałam o tym w ten sposób, ale dopiero ostatnio odkryłam ile to dla mnie znaczy. Wszyscy pomagają jak się tylko da. W dalszych planach mamy jeszcze pełnometrażowy film o stajni, coś w stylu Miłych Wspomnień do końca życia, o których już chyba nawet zdążyłam wspomnieć. Nakręcimy klipy a następnie zrobię film. Jeszcze niedawno było to zadanie nie do wykonania, dzisiaj już uwierzyłam na co mnie, nas stać i damy radę! Chciałabym, że każdy kto jest powiązany z tym miejscem otrzymał płytę z filmem. Kolejnym małym marzeniem byłoby wręczyć taką płytę gościom, którzy sercem i duchem opuszczają magiczne miejsce. Jeszcze daleka droga w sumie do wszystkiego, ale nikt nie powiedział, że to nie jest do zrobienia. Wszyscy tak się napalają, że to ostatnie takie wspólne wakacje bo po nich stracimy dwie rudzinki, które dla wielu z nas są wielką częścią naszego życia. Pomniejszone stado nie będzie już tak przyciągać stałych klientów w to miejsce. Jednak nie mogę być też taką egoistką i nie skupiać się tylko na koniach, bo Pana z Panią będzie tam się odwiedzało do końca życia. No i właśnie w tej całej sprawie jest haczyk, bo ta cała akcja, na szeroką skalę jak sobie każdy tak się zastanowi jest w konkretnych celach. Po pierwsze robimy to w ramach wdzięczności dla Właścicieli za dosłownie wszystko co dla nas zrobili i za te wszystkie piękne chwile o których się non stop wspomina. Po drugie robimy to z myślą o nas, bo czasami dzięki takiej reklamie następuje duży przełom i może to oznaczać, że nic się nie skończy. Każdy związany sercem, ciałem i duchem jest na tak i wcale się temu nie dziwię. Kolejne powody są tajemnicą - o tym nie mówi się głośno. I tak już można powiedzieć za dużo na szeroką skalę powiedziałam. 
W głębi duszy czuję, że się uda! Facebook stajni istnieje już ponad miesiąc. Pan sam nic nie zdziałał, bo nie ma takich znajomości z całej Polski jak ja, czy ktokolwiek inny. Nie obrażając tu nikogo oczywiście, bo to zrozumiałe. Przejęłyśmy z Hanią 3 dni temu stronkę i mamy już ponad 50 osób, które to lubią. Dziękujemy serdecznie wszystkim, którzy to szanują! Jest nam niezmiernie miło patrząc jak otoczenie z pełną premedytacją akceptuje wszystko to co robimy w ramach wdzięczności za takie życie. Dużo ludzi już odwiedziło tą stajnię i dokładnie wiedzą o czym ja mówię. I niech ktoś, kto jeszcze tego nie zaznał powie, że ściemniam to chyba natłuczę :) Nie robię tego w formie przechwalania się czy podlizywania, bo nie na tym rzecz polega, prawda? Wszystko już wyjaśniłam. 
A więc ktokolwiek teraz to przeczyta i dalej myśli bądź się już konkretnie zastanawia nad letnią sielanką w sumie to Stajnia wybrała już za was :) Nie zmuszam nikogo, bo tak się nie robi, ale jeżeli ktoś chce na prawdę poznać fantastycznych ludzi i spędzić czas w wybornym towarzystwie zapraszam do Szumiącej! Warto wydać te parę groszy za takie wakacje. Mówię to z całą odpowiedzialnością za wszystko co tu napisałam. Klientom nie wciska się kitów, żeby zachęcić, prawda? Odwiedzają nas ludzie z całej Polski, to już jest duży sukces. Po kolejnym roku ludzie wracają w to miejsce - kolejny dowód na to, że ludzie którzy poznali to miejsce i tych ludzi w pewien sposób się uzależnili. 
Nasłodziłam już chyba wystarczająco a więc odsyłam do stron Stajni: facebook   Strona Stajni Gwiazda    youtube ( filmy użytkownika maadziaakk1995, Agaciakk97, aniakk22 ) .



ZAPRASZAMY !

poniedziałek, 26 marca 2012

Cordeo.

  Znowu mam dużo do nadrobienia :) Okres w którym ostatnio siedziałam cicho na blogu był czasem burz sercowych i duchowych. Przełamałam się w wielu rzeczach, np. tytułowe cordeo no i przede wszystkim w wielu innych sprawach. Z każdym dniem myślę, że jestem coraz bardziej nienormalna. Z dnia na dzień staję się inna, odważniejsza, pewniejsza siebie. Poznaję nowych ludzi, pakuję się w różne, nowe towarzystwo ale też spędzam czas tam, gdzie lubię najbardziej.   Pomijając jeszcze na chwilę to cordeo ostatnio na prawdę dużo dzieje się w moim życiu. Znowu zaczęłam szaleć za przeznaczeniem i ludźmi z tym powiązanymi. Mam dziwne przebłyski a więc w momencie kiedy przychodzi temat zaczynam świrować. Niektórzy mnie bardzo dobrze rozumieją i wiedzą wszystko dokładnie :)
No a wracając do cordeo, to już ostatnio były pierwsze lekkie próby. Strasznie mi się spodobało u uznałam, że to będzie coś więcej, urozmaicenie. W sobotę wsiadłam sobie na oklep, dawno nie jeździłam w ten sposób. Na początku z ogłowiem a potem zdjęłam i na stęp i kłus cordeo. Byłam koniem po prostu oczarowana. Wszystko ładnie pięknie, ale bałam się jeszcze zagalopować :) Pan na Gracji świetnie na cordeo, mimo, że pierwszy raz no i w dodatku na Gracji - ten koń mówi sam za siebie. Chociaż każdy przyzna, że bez takiej więzi na prawdę gówno się uzyska, zwłaszcza z totalnego naturala. Pana słowa mnie podbudowały w sobotę i byłam od razu już nastawiona na niedzielne szaleństwa. Jak postanowiłam tak zrobiłam i byłam taka szczęśliwa! Nie jesteście sobie tego w stanie wyobrazić! Były galopy na cordeo, wszystko. Potem zdjęłam nawet linkę i jeździłam stępem i kłusem bez NICZEGO! Wrr wczoraj to po prostu ześwirowałam na tym punkcie i stawiam coraz wyżej poprzeczkę z każdym wypadem do stajni. Następny wypad = galopy nawet bez linki. Jestem w tej chwili na Giokondzie zdolna do wszystkiego :) Piękny a nawet wręcz cudowny weekend! Podsumowany oczywiście filmikiem, który polecam :P
Po jazdach było ognisko, kiełbaski, muzyka, śmiechy, babeczki! :D Dawno nie było tak wspaniałego pobytu w stajni oczywiście nie wliczając w to tych na prawdę najlepszych. Chociaż jakby tak spojrzeć to zawsze jest cudnie. 
Na dodatek jesteśmy z Hanią moderatorami facebooka Agroturystyki Stajnia Gwiazda. Jest pięknie, opiekujemy się stroną i rozwijamy. Zapraszamy do POLUBIENIA i zachęcamy wszystkich do odwiedzenia nas we wakacje!

niedziela, 18 marca 2012

Utęskniony weekend za sobą.

Znowu zamilkłam na tydzień, ale to przez to, że albo nie mam totalnie czasu na nic bo katują w szkole albo po prostu zajmę się czymś innym i już mi się nie chce nic pisać bądź zapominam. Także no, od dwóch tygodni czekałyśmy na wczorajszy dzień. Wszystko pomijając Emi wypaliło, bo nie dała rady przyjechać. Ważne, że była Kasia i oczywiście, że spotkanie i cały ten dzień był super! Kasia była świadkiem upadku pana i nieziemskiego terenowego tempa. Konie jak to konie świrowały, ale w końcu można powiedzieć jest wiosna! Wczorajsza pogoda upodabniała się nawet można by powiedzieć do chłodniejszego dnia lata. Było i nawet jest cudnie. Gdyby nie ten chłodny wiaterek to szło by się ugotować. Dwie godziny leśnego błąkania i świetnego humoru podładowało mnie na poniedziałek. Czeka mnie sprawdzian z PO którego nauka i tak pewnie skończy się na zrobieniu ściąg no i nieszczęsna chemia - tlenki. Wrrr.
We wtorek kino i film "W ciemności". Słyszałam różne opinie, ale czy tak na prawdę ktoś to poleca? W sumie to film nieważny gdy jedzie się z takimi ludźmi, którzy nie dadzą go obejrzeć, ale fajnie by było chociaż coś wynieść z tego.

Wczoraj w stajni tak na prawdę już przez chwilę poczułam, że są wakacje mimo, że jeszcze trochę daleko. Siedząc na słońcu przy naszym stoliku gdzie to po jazdach spędzaliśmy czas na jedzeniu wczoraj Pani przyniosła nam pyszną drożdżówkę z herbatą i wszyscy posiedzieliśmy i pogadaliśmy. Jak to we wakacje, prawda? Już strasznie nie mogę się doczekać! To będą najpiękniejsze wakacje, które zakończą się EPICKĄ niespodzianką dla Pana. Szkoda tylko, że aby nacieszyć się Giokondą i Gracją zostało jakieś pół roku.. No ale coś się zaczyna i kończy. Nie chcę na razie myśleć co dalej bo mam czarną dziurę w głowie. Jeszcze będzie czas.

Za tydzień są plany na odwiedzenie Emi. Miałyśmy się wczoraj spotkać, ale nie miała dojazdu i klapa. Stęskniłam się cholernie i za Słoneczkiem i za oczywiście Dafne :) Ostatnie pamiętne wakacje i oklepowy prawie goły fetysz na Siwej, ahh! Kurde coraz bardziej chcę wakacje, jak zapewne każdy. Jeszcze jakieś 100 dni i się zacznie :)



Film wczoraj zrobiony obejmujący daty: 4.03, 10.03, 17.03.


niedziela, 11 marca 2012

Coraz bliżej.

  Nastał piątek i oczywiście jak co tydzień było liczenie do końca lekcji. Przeżyłam, ogromna radość zwłaszcza, że wczoraj była stajnia. Nabuzowana jakimiś dzikimi halucynkami i to towarzystwo działało wczoraj wyjątkowo dziwnie. Był taki humor i podczas jazdy i poza jazdą, że raz przez żarcik Pana nad stajnią wyplułam herbatę o mało się nie uduszając. Uroki pozytywnej głupoty ;) A wracając do jazd to po dwóch miesiącach w końcu jeździliśmy na maneżu. Najpierw Ania na Palemce i czyszczenie naszego cuda - Prymusa. On już taaak urósł! Jest piękny :) Po Ani czas na mnie. Koń normalnie osiodłany, ale co to by była za jazda bez urozmaiceń? Uwiąz i zabawa w cordeo. Stęp, kłus i dosłownie kawałeczek galopu. Powkurzałam się trochę bo koń czasami głupiał po prostu, ale co się dziwić - to był pierwszy raz. Skończyłyśmy się bawić i trochę na luzie galopu i pracy w kłusie. Z Gioką to nie jest tak jak z Gracją bo to zupełnie dwa inne podejścia są. Giokonda można by powiedzieć, że jak zegarek a Gracja jak to Pan wczoraj ujął dla dobrego jeźdźca, który dobrze się porozumie z Gracją, wtedy praca z nią będzie przyjemna. Także żeby nie tracić czasu dziewczyny ustawiły jakieś drążki przez które Gioka przechodziła z wielkim entuzjazmem co mnie pozytywnie zdziwiło, bo pamiętam nasze pierwsze drążki. Było potykanie się i schodzenie na boki. Teraz konik nawet kipiał energią i raz przegalopował.  Później jeden drążek się wysunęło na środek i bywało tak, że koń pokazał, że wie co robić i przeskoczył a było tak że olał i przeszedł. Chciałabym chociaż coś niziutkiego poskakać na niej bo widzę, że lubi takie urozmaicenia, zupełnie tak jak ja. No ale to pewnie dopiero jak będzie nowe podłoże. Mimo wszystko jestem i tak za ujeżdżeniem. Za tydzień teren z Kasią, za dwa tygodnie może do Emi a jak nie to stajnia i Gracusia. Wczoraj Panu nawet ładnie chodziła więc chcę znowu z nią pracować, tak. 
  Koniec o stajni. Rekolekcje, czyli 3 dni wolnego dopiero za 2 tygodnie.. Nie wiem jak to będzie wyglądało bo było mówione, że chyba będą pierwsze lekcje, czego bym bardzo nie chciała. No i jutro w końcu trening będzie. Trenerka coś za dużo kombinuje i dużo przepada.. Nienawidzę tego. I tak już dosyć się zniżyłam w grze przez zwolnienie spowodowane kontuzją..
  Trzeba wziąć się jeszcze za lekcje i trochę polenić i zebrać siły na ten tydzień :) Ale już idzie z górki, prawda? Jest cieplej i z innym nastawieniem chodzi się do szkoły. Zwłaszcza u mnie, bo ciągle coś się dzieje i jestem jednego ciekawa. Także hasło każdego niedzielnego wieczoru - byle do piątku!

środa, 7 marca 2012

Stronger.

Znowu przesadzam i opuszczam bloga.. Nie ma to jak siedzieć na edycji posta aż w końcu się rozmyślić i wyłączyć. Zabieram się do tego już parę dni, niedobrze. Początek tygodnia minął w miarę luźno. Dzisiaj środa i postanowiłam zrobić sobie wolne od szkoły, wiadomo z paru powodów. Ale to zawsze jeden dzień do przodu, prawda? Jutro już czwartek, można z tej strony spojrzeć. Jeszcze w miarę dzień do wytrzymania bo w piątek będzie katorga, jak zwykle. No i mówiąc to po raz enty po kolejnym ciężkim tygodniu ponownie przychodzi cudowny weekend, który jest już rozplanowany! Czuję się fantastycznie jak sobie pomyślę o stajni, koniach i wakacjach. Działa to na mnie dosyć motywująco i dzięki temu przeżywam w ten sposób a nie inny    katowanie w szkole. Są też tego plusy, jak wszystkiego ;)
W sobotę jedziemy do stajni. Tej zimy dosyć regularnie odwiedzałyśmy konie mimo, że mrozy -25 dawały się we znaki. Pierwsze śnieżne tereny zaliczone i mam nadzieję, że nie ostatnie. Niesamowite jest to, że przy takim strasznym mrozie odmarzały tylko stopy! Zimne powietrze wypełniało płuca, ale nawet i to nie powodowało żadnej choroby ani wewnętrznego zamarznięcia. Pięknie było obserwować błyszczący w świetle zachodzącego słońca śnieg, który miał zapach wolności. Na koniu nie ma ani czasu ani temperatury. Było cudnie, ale nadchodzi wielkimi krokami wiosna. Można by powiedzieć, że w końcu! Te mrozy są znośne, ale bez przesady. Forma utrzymana i jeszcze nigdy nie byłam tak pozytywnie kopnięta końską energią, jaka bije zimą ze stajni. W zeszłe lata zaraz gdy pojawiła się biała kołderka i minusowa temperatura robiło się przerwę aż do czasu kiedy pogoda się ustabilizuje. Potrafiło się robić nawet i dwu miesięczne wolne od stajni i koni, co niestety wpływało na brak formy na rozpoczęcie sezonu. Tym razem jestem dumna, że sezon trwa nie przerwanie, bo już widać postępy. Dzięki tym przygodom strach maleje a pewność siebie rośnie. Z czasem przebywania w stajni czuję się coraz lepiej i przede wszystkim pewniej. Nie ma totalnie żadnego strachu przed ludźmi, przed zwierzętami ani przed samym otoczeniem i wyzwaniami. Kiedyś mówiłam, że to miejsce jest magiczne. To prawda! A nawet można powiedzieć, że i zaczarowane w pewnym stopniu. Ktoś może powiedzieć, że to zwykła stajnia w której nie ma niczego tak fascynującego a tym bardziej nic przyjemnie nie pachnie. Bzdury. Ktoś kto nie potrafi marzyć, ani żyć chwilą tym bardziej bez wyobraźni, de facto tak będzie twierdził. To sens życia. Wszyscy ludzie są inni, ale za razem tacy sami. Prawda? Prawda. Koniarze jednak nie zaliczają się do tych normalnych homo sapiens, bo to zupełnie inny gatunek, który rozmawia ze zwierzętami nie tylko 24 grudnia. Poza tym nie ma piękniejszej więzi jak koń i człowiek. 
Nie umiem dostosować się aż tak idealnie do żadnego innego towarzystwa. Najlepszą poprawą humoru na fałszywe osoby w szkolnym otoczeniu jest sposób, mój sposób. Wiem, że jestem totalnym świrem, którego nie obchodzi to co było ani będzie. Marzę, wyobrażam sobie i żyję w swoim świecie. Nawet w szkole bywa, że idąc ktoś coś do mnie mówi, ale oczywiście później się dowiaduję o owym fakcie, bo tam bywa,  że nic nie słyszę. Nie słyszę tego wyklinającego na wszystkie strony bydła, śliniącego się na puste lalki, ani nikogo z innej równie wulgarnej kategorii. Oczywiście nie obrażając wszystkich ludzi w tak zwanej "budzie" bo są też osoby, które mnie rozumieją i są wobec mnie i innych fair. No ale poza tym nikt mnie tam aż tak bardzo nie obchodzi. No a Szumiąca to drugi dom a cała ekipa starszych i młodszych to powiązana końskim ciepłem rodzina. Znowu pojadę tam i znowu będzie tak jak zawsze. Będę u siebie. Po wakacjach gdy po 3 tygodniach budzenia się w moim raju wrócę do domu a następnie do szkoły i znowu będzie ciężko. No i właśnie nie mówiłam, ale po ostatnim wypadzie pan ustalił, że podzieli wakacje na Olę, mnie i Hanię. Nie obyło się oczywiście be kłótni o terminy, ale jest już podzielone. W takiej kolejności jak wyżej wymieniłam, tak rozplanowałyśmy wakacje. Jak już mówiłam sto razy będzie EPICKO. Ale już nie zaczynam kolejnego tematu, bo zaraz pewnie rozpisałabym się hohoho. Także no w sumie widać, że o tym wszystkim mogę pisać i pisać nie przerwanie, ale lubię..

Poza tym mam też ciągłe wizje na tego pełnometrażowego suprajsa. Hania dała pomysł, żeby napisać jakiś scenariusz i wszystko co z tym związane. Myślę, że to dobry pomysł, bo jak nie będę zapisywała moich myśli to w końcu zapomnę, a przecież w głowie roją mi się taaakie fest pomysły i jeżeli uda się dopiąć wszystko tak jak chcę na ostatni guzik to będę prze szczęśliwa! Zrobię coś niesamowitego jeżeli chodzi o moje filmiki na youtube, bo przecież coraz lepiej zgrywam się z Sony Vegasem no i będzie pamiątka do końca życia i dla Pana i dla całej stajennej rodzinki. I tak już jestem z siebie dumna bo na prawdę już wiele wspomnień jest z tymi krótkimi sklejkami na necie.. 

No nic. Czas ciągle płynie i jeszcze na myśl przyjdzie mi sto innych pomysłów na to wszystko. Na razie wiem, że rosnę w siłę. A co ze mnie jeszcze diabli zrobią to się okaże :)

Mój mały kawałek skrawka nieba.