wtorek, 28 lutego 2012

Codzienność.

Znowu szkoła. Koniec wolnego. Oznacza to znowu wstawanie o 6, całe szczęście powoli robi się już jasno jak oderwę się od łóżka. Łapanie ocen, tworzenie historii klasowej, która z dnia na dzień jest coraz bardziej urozmaicona. Styczność z ludźmi z klasy mam ponad pół roku a już mamy ustaloną hierarchię i stada :D Nie wszyscy komponują się znakomicie, bo grupa wyrzutków zazwyczaj psuje nam wszystkie plany i wywołuje nagłe nerwice. Na szczęście moja wyrąbista grupa umie się nimi zająć - dzisiejsza akcja nie do opisania. Poza tym na razie z nauką jest spokój. 
Chciałabym pojechać do stajni w weekend, ale to wszystko zależy od Hani. No i przede wszystkim chciałabym w końcu ponownie iść na sesje. To jednak uzależnia :D A pomysłów wpip. Właśnie, odnośnie pomysłów miałam tu co nie co chyba napisać? No więc jest na prawdę wieeele pomysłów. W planach już nawet jest sesja na Piąteczce - najspokojniejszym koniu w stajni. Czemu akurat ona? Hmm. Najspokojniej będzie stała jak będę jej się przewracać na grzbiecie :D Największy problem jest zawsze z dobraniem odzieży.. No ale do tego jeszcze jest trochę czasu, bo to raczej tak późną wiosną. W między czasie będą jakieś spontaniczne w fajnym plenerze w różnym klimacie. Poza tym to jest jeszcze mój wymysł do którego dobrze by było mieć partnera na te zdjęcia. Przynajmniej ja to też tak widzę. Tematem jest Zmierzch. Wpadłam na ten pomysł ostatnio i jakoś nie daje mi spokoju :P Mam mega dużo wizji i chciałabym się w tym sprawdzić :D Zobaczymy co czas przyniesie.
Tymczasem idę się jeszcze rozkoszować wolnością, bo nie wiem jak z jutrem. Jeszcze tu zajrzę :)

sobota, 25 lutego 2012

Ponowny powrót do nicości.

  Ferie powoli dobiegają końca. Były to jedne z lepszych chwil jakie spędziłam. Było na prawdę dużo czasu na przemyślenia, na rozpracowanie siebie. Tak tak, znowu zaczynają się brednie, ale tak jest. Ostatnio jak tu zajrzałam była niedziela, 6 dni temu, kiedy to byłam zupełnie innym człowiekiem. Dziwne, prawda? W środę rozpoczęła się rozplanowana ucieczka od rzeczywistości - kierunek Bydgoszcz. Przed południem dotarliśmy na miejsce przebijając się przez tłumy ludzi na dworcu, w autobusie. Cały dzień spędziłam z laptopem na kolanach, oglądając non stop filmy. Wiecie jakie miałam przekonanie do 'Zmierzchu' ? Wszyscy się tym jarają to pewnie jest jakieś gówno. Z 'Salą Samobójców' właśnie tak było, bo po obejrzeniu tego zraziłam się totalnie. Z wielką niechęcią patrzałam jak Karolina włącza DVD z napisem 'Zmierzch' najpierw część 1, potem 2, następnie 3 aż w końcu 4. Za każdym razem podchodziłam do tego jednak inaczej. Zobaczyłam i się po prostu zakochałam. Muzyka która wywołuje łzy i takie spojrzenie w przeszłość jak i też w przyszłość, jak jest teraz, jestem sama. Na temat filmów już chyba mówiłam, ale to już zupełnie co innego. Zazdroszczę, po prostu zazdroszczę. Rozdrabniam się i piszę głupoty ale przez niby zwykłą ekranizację coś niezwykłego się we mnie dzieje. Szukam nadziei, rozmów z ludźmi płci przeciwnej na których mi zależy. Szukam ukojenia i odnalezienia się po obejrzanym marzeniu. To wszystko jest takie magiczne.. Takie życie jakiego chciałabym spróbować. Nie żadne wampiry ani żadne z tych spraw, ale po prostu inne. Aż pożyczyłam od Karolci wszystkie części by móc to wszystko jeszcze raz przetworzyć w ciszy i spokoju. Bez natłoku cudzych myśli i komentarzy - tylko ja i moje durne życie. Chciałabym żeby się parę rzeczy zmieniło a odległości nie wydawały się aż tak wielkie.. Na razie wiem, że trzeba zaakceptować rzeczywistość i poczekać aż przyjdzie na mnie kolej.
  Kolejna sprawa a mianowicie czwartek. Wyprawa do kina, jakby mi jeszcze mało filmów było, taa. Zakupowe szaleństwo i te sprawy. Wszystko sprawiło mi tyle radości i nawet to, że znalazłam się wśród ludzi. Kolejne spojrzenie na świat. Ktoś by powiedział, że mam wspaniałe i kolorowe pełne przygód życie. Oczywiście ja twierdzę inaczej i ciągle mi mało.  No a film świetny z genialną obsadą. Od razu wiedziałam, że 'Podróż na tajemniczą wyspę' to nie będzie gówno. No i nawet okulary 3D dostałam :D Wieczorem wtoczyliśmy się w niezłe towarzystwo dwóch chłopaków z bloku i Domi z którymi urządziliśmy sobie na 10 piętrze na klatce popijawę. Było piwo, czysta wódka i jakiś smakowy 60% alkohol. Także możecie sobie wyobrazić jak wyglądał nasz spacer dookoła jeziora o 22. Przynajmniej poznałam nowych ludzi, napiłam się i w ten czas się niczym nie przejmowałam. Kolejny dzień - piątek. Po ciężkiej nocy planowana była sesja zdjęciowa, ale pogoda popsuła plany. Byłam tak podjarana, że nowe miejsce, nieznany fotograf, który może zdziałać cuda i inne spojrzenie na fotomodeling. Cóż, nie mogłam nic zrobić. Z matka naturą nie wygrasz. No i w sumie spacer w 10 cm. szpilkach do sklepu i zoologicznego nie był dobrym pomysłem na urozmaicenie nudy i nadmiaru pieniędzy, bo? Bo wracałam na samych skarpetkach przez obłocone ścieżki pomiędzy blokami. Miny ludzi widzących mnie paradującą z butami w ręku, idącą w skarpetkach po nieprzyjemnie mokrych drogach - bezcenne. Piątek był także dniem wylegiwania się przed laptopem.        
  Dzisiaj rano przed 9 wyruszyłyśmy na dworzec. Idąc w stronę młodziutkich, przystojnych żołnierzy spotkało mnie na prawdę coś miłego. Czesana wiatrem, włosy które jednym podmuchem odkryły mi twarz, spojrzałam na nich. Widząc, że dziwnym trafem całe stado patrzy się na mnie jakbym była duchem usłyszałam tylko szepty "ale piękna". To było do mnie? Tak to w sumie mogłam odebrać. Miło takie coś słyszeć. Później kolejni dwaj w pociągu nie odrywali ode mnie wzroku. Ja byłam w swoim świecie, słuchając kojącej muzyki, patrząc na słońce przebijające się przez chmury i korony drzew, spoglądając na fruwające, obłąkane, czarne ptaki i przebijające się przez pola małe sarenki. Tak lubię. Jeszcze tylko brakowało mi jednej melodii do szczęścia i oczywiście jego. Jestem skromnym człowiekiem, wierzę w cuda, w duchy, w dziwne 'zbiegi okoliczności' oraz w to, że marzenia się w końcu spełniają. 
  Dzisiaj bardzo wietrzny i chłodny dzień, ale koniary się nie łamią. Z Karoliną i Anią wybrałyśmy się na kolejny cudowny teren. Pan ucieszył się z nowego czapraka, którego dałam w prezencie oraz z towarzystwa. Im więcej terenów tym bardziej zwariowane i ześwirowane. Na samym początku ziemię pocałowała Ania. No tak, koń się potknął i wylądował przodem na ziemi a Ania cudnie wyleciała przez szyję. Nic nikomu się nie stało i kontynuowaliśmy błądzenie po lesie. Wiatr był tak silny, że gdy jechaliśmy drogą na polu normalnie nas zwiewał na bok. Momentami myślałam, że mój wszech panikujący koń będzie cyrkował, bo wiem w sumie jak jazda na niej w takiej pogodzie wygląda. Ku zdziwieniu zachowywała się przyzwoicie oczywiście do czasu. No i nie byłam jedyna, której koń nie wiedział co robi. Teren jak teren - pełen przygód. 
  Po jutrze już szkoła i wiecie co? Nie martwię się tym. Wiem, że będzie rzeźnia. Wiem, że będzie oglądanie znowu tych fałszywych twarzy i walka z tym by nie zmienić się ze względu na ludzi. To jest ciągłe i nie przerwane. Mimo wszystko tęsknię za nową klasą i na prawdę dziwnymi odpałami. Zacznie się wstawanie o 6 i narzekanie na ciągły brak czasu. Ale właśnie im więcej tego wszystkiego tym mniej. Zaraz wakacje i znowu odpoczynek. Jestem silna i zdecydowana więc jak gdyby nic wrócę do codzienności. Fajne mam nastawienie, nie? Też jestem z siebie dumna a przecież o moich wewnętrznych zmianach nikt nie musi wiedzieć, prawda?

Odżyłam i wróciłam. Miłego czytania ;)

poniedziałek, 20 lutego 2012

Zdjęciowy weekend - część 2.

  Wczoraj już nie pisałam bo szczerze mówiąc nie chciało mi się po jeszcze bardziej udanej sesji i męczeniu się z przerabianiem zdjęć. Koń spisał się na medal, ponieważ dała założyć sobie owijki, nachrapnik i nawet nie przerażała jej leżąca na niej sukienka! Byłam Giokondą po prostu oczarowana! :) A po zdjęciu wypranego czapraka tak cudnie pachniała <3 Owoc naszej pracy wrzucę niżej.
  A dzisiaj byłam na zakupach i wyczaiłam świetny czaprak. Co najdziwniejsze po podróży do lumpeksu. Uwierzycie? Czasami wchodzę bo kiedyś też znalazłam tam całkiem przyzwoite bryczesy, które podarowałam kuzynce. Także z łowów zadowolona, bo poza odwiedzin lumpa zajrzałam do innych sklepów i kupiłam sobie parę rzeczy. Wizyta w pizzerii przeszkodziła mi po powrocie do domu w zjedzeniu obiadu, haha. Życie :)

  Poza tym odbiegając całkowicie od tematu założyłam sobie w sobotę maxmodels. Tak tak, pospolita strona modelek, fotografów i tak dalej. Coraz więcej dostaję propozycji do współpracy, wyjazdów, sesji itp. Jeżeli się na prawdę uda, bo ostatnia propozycja jest na prawdę ciekawa to z jednej strony się cieszę, bo może być ciekawie a z drugiej się boję. To wszystko zawdzięczam tylko i wyłącznie Hani, bo to ona wyprowadziła mnie z dołka :D Zaistniałam w obiektywie i teraz mam drzwi na przyszłość szeroko otwarte w wielu branżach, że tak powiem. Trzymajcie kciuki.





sobota, 18 lutego 2012

Zdjęciowy weekend - część 1.

  Jestem mega podekscytowana dzisiejszym plenerem! Zdjęcia wyszły tak fantastyczne, że ja nie mogę! Im więcej sesji, tym więcej wariacji, tym bardziej jestem otwarta na niekiedy dziwne pomysły fotografa. Dzisiaj postanowiłam rozebrać się do stroju kąpielowego na śniegu. Jeszcze trochę a może i odważę się tak serio na akta ;) Tylko jestem ciekawa jak odbierze mnie wtedy otoczenie, bo ludzie wiadomo są dziwni. Kolejna sesja mam nadzieję, że już niedługo bo uwielbiam współpracę z moim fotografem. A mówiąc niedługo to w sumie już jutro, bo zdjęciowy weekend to przecież nie tylko sobota a też i niedziela. Także przygotowanie duchowe i fizyczne czas zacząć. Jestem ciekawa jak Giokonda przeżyje zakładanie owijek, nachrapnika, pióra no i przede wszystkim okładający ją materiał sukienki. Ruda boi się totalnie wszystkiego włączając w to nawet motylki. Totalny świr. Dlatego proszę tylko, żeby jej coś nie odwaliło i żeby mnie nie zabiła. Jak spełni się to, to już będzie duży plus, na prawdę. 
  Pracowity weekend w toku a ja mimo tych szaleństw jeszcze się nie rozchorowałam! Mam za wszystko mistrza i mogę sobie to sama normalnie powiedzieć. A tymi sesjami myślę, co do czasu następnych będę się podniecać. Niemożliwe, że tyle radości daje mi bawienie się i robienie z siebie głupka przed obiektywem. Poszłabym dalej dalej ale mam w sumie jeden kompleks, którego mogłabym się pozbyć, wystarczy chcieć - co prawda to prawda, ale jest jedno ale, nieważne. Zobaczymy co będzie.
  Parę fotek ze zdjęć, które zamieściłam już na facebooku i częściowo będą się pojawiać na fotoblogu.






piątek, 17 lutego 2012

Śnieżne zabawy!

 Cześć i czołem. Śnieżne zabawy, hmm.. Dzisiaj wpadłyśmy z dziewczynami na pomysł, żeby zrobić iglo. No i proszę macie efekty. Ma około 1,50 m a przy wejściu prawie 1,80 m. Bez dachu, ponieważ mam pewna plany co do niego i jutrzejszej sesji z Hanią. Po lewej stronie macie zdjęcia. Praca nad tym zajęła nam łącznie 5 godzin, czaicie? Początki były kiepskie, ale jak już ruszyło i się w miarę zgrałyśmy to pięknie szło. Dosłownie przed chwilą wróciłam cała mokra do domu z tym efektem na aparacie. Chciałam tylko to tu wrzucić i się pochwalić zdolnościami budowniczymi, tak tak. Pędzę zaraz na dobrą kolację po ciężkiej pracy, ogarnąć się i do łóżka. Jutro czeka nas pracowity dzień. Sesja, obrabianie potem zdjęć no i przygotowywanie do sesji konnej niedzielnej. To będzie dopiero coś! Jutro wieczorkiem pewnie wrzucę jakiś przedsmak z jutrzejszego śnieżnego szaleństwa przed obiektywem a w niedzielę może z kolejnej mrocznej sesji. Także dobranoc! :)

czwartek, 16 lutego 2012

Zakręcone wydarzenia.

Zaczynając od początku.. Był prze świetny teren! Ośnieżone drzewka, śniegu po kolana, słoneczko przebijające się przez korony drzew i to rześkie powietrze aż zapraszało w teren. Pogoda nas ogółem nie zawiodła mimo, że straszyli śnieżycami. Przydzielanie koni zajęło nam trochę czasu, ponieważ wyszaleć się pierwszy raz od 4 lat, jak już pisałam poprzednio szła Piątka. Miała być testowana przez Anię, ale w końcu po dłuższym stwierdzeniu doszło do tego, że najgrzeczniejszego konia w terenie już niestety nie ma więc trzeba dać Karolci konia, którego dobrze zna i nie świruje przynajmniej na maneżu. To był trafny wybór, bo najpierw Karola miała dosiąść Palmy, ale młodą trochę energia ponosiła i każdy galop to była jedna wielka seria baranów. Tempo było momentami takie zabójcze, że my na rudych z przodu walczyłyśmy, żeby ogarnąć i słyszeliśmy tylko z tyłu dziewczyny na hucułach jak wrzeszczą, że konie nie nadążają :P No ale teren był świetny i konie były grzeczniejsze niż ostatnio. No i dalsza część historii.. W teren jechaliśmy innym wyjściem, za stajnią gdzie otwiera się do lasu taką drabinkę, gdzie jest droga nad jezioro. Po powrocie zapomniało się zamknąć.. Konie się rozsiodłało, poprzykrywało i poszło się do domu na herbatkę. Przyjechała mama i pojechałyśmy robić obiad. Ja jak gdyby nic siedzę sobie obrabiając zdjęcia i nagle telefon od Pana - konie uciekły. Myślałam, że Pan żartował, ale niestety. Okazało się, że to wyjście nie zostało zamknięte i konie uciekły tamtędy.. Od razu rzuciłyśmy wszystko i jechałyśmy pomóc do stajni  bo Pan był sam się okazało i nie dałby rady sam koni znaleźć i złapać. Wsiadłam z Panem i Karolcią do terenówki i pojechaliśmy na dwugodzinne poszukiwania stada. Skubane zabunkrowały się na jakimś polu i ciągle uciekały. Totalnie z utraconą orientacją łaziły gdzie je kopyta poniosą. Karolcia dojrzała Palemkę a no wiadomo, gdzie hucułek tam i reszta koni. Pierwsza próba złapania się nie udała. Druga też nie. Trzecia trwała dosyć długo, ale w końcu się udało. Bajerowanie i cyrkowanie koni w drodze powrotnej przeszkadzało nam w przebrnięciu przez wysoki śnieg. Pan szedł z Giokondą i Gwiazdką a ja na końcu zamykałam stado z Piątką. Reszta koni się trzymała nas. Konie zawędrowały pół godziny drogi od stajni. Wróciliśmy to praktycznie było już ciemno. Wszyscy zdenerwowani zamknęliśmy konie w stajni i udaliśmy się do domu na gorącą herbatę i pączki. Po 18 dojechaliśmy do domu. Miał Pan szczęście, że przyjechaliśmy i pomogłyśmy bo inaczej byłoby na prawdę źle.. Konie dostaną nauczkę mam nadzieje. Bałam się już szczerze mówiąc o niedzielną sesję bo przecież to będzie hit ! Efekty będą po niedzieli, także trzymajcie i tym razem kciuki za pogodę!

Ferie się całkiem ciekawie zaczynają. Ciekawe co jeszcze nas spotka?

środa, 15 lutego 2012

Powrót.

Wróciłam do domu. Nareszcie? Wcale nie.. Dobrze mi tam było. Było wesoło. Obejrzałyśmy Paranormal Activity 3 i 2 i jeszcze jakieś horrory a więc były nieziemskie reakcje. Moje wrzaski słyszeli pewnie nawet dalsi sąsiedzi.. Trudno, tak reaguję no ale za to reszta się ze mnie śmieje :P Poza tym wyobrażacie sobie to, że po strasznym momencie w filmie Kinga mówi moje imię to ja standardowo się obracam.. No i co widzę? 
Myślicie, że się nie przestraszyłam? Myślicie, że siedziałam spokojnie jak gdyby nic? Hahaha nigdy :D Wręcz prawie zawału tam nie dostałam :) No ale Kinia potrafi wczuć się w horror i jeszcze większego strachu nam narobić. Hmm no ale poza horrorem to oglądałyśmy jeszcze "Dziewczyna z sąsiedztwa" , bo dziewczyny nie widziały no i  "American Pie - Weeding" , bo Agatka nie widziała. Ja oglądałam to już tysiąc razy, zresztą jak wszystkie części i nadal mi się to nie znudziło :)
Poza tym zabawiłyśmy się w kucharzy. W poniedziałek zrobiłyśmy babeczki z czekoladą, które nam pysznie wyszły! Do tego bita śmietana, posypki i różne inne dodatki. We wtorek upichciłyśmy dwie pizze. Jedna wyszła idealnie, druga gorzej ale były dobre :D Poza tym samo-robiony sos czosnkowy wyszedł na prawdę ostry. Chociaż to nic w porównaniu jak ostatnio jadłam kalmary z sosem wasabi. Hmm, poza tym to macie bałwana "w płomieniach" z wariacką ekipą
Wiecie ile wkurzania i jakiego poświęcenia to od nas wymagało? Najpierw trzeba było przejść jezioro wzdłuż żeby dojść do działek,  później nękanie nie lepiącego się śniegu, żeby wyszedł bałwan. No ale ponieważ śnieg jednak nie podołał to powstało takie coś. Biustonosz Kingi, która się niewiarygodnie poświęciła no i wyszło coś śmiesznego :P Trzciny no i oczywiście same zrobienie tego stwora zajęło nam trochę czasu. Także myślę, że jakieś wspomnienie będzie :)








No i dzisiaj mała miejsce też sesja na zamarzniętym jeziorze - Soni i Bartka. Udało mi się parę wyciągnąć na zdjęcia. Przekonałam mimo odrażającej pogody i parę fotek wyszło nawet przyjemnie. Macie miniaturki (powiększyć) :







Jutro zapowiada się kolejny wspaniały teren, oczywiście w większej ekipie! W roli głównej będzie klacz, która ostatni raz w terenie była chyba 4 lata temu (jeżeli w ogóle była) haha :D Poza tym jeżeli czeka nas znowu TAMTA łąka to ja wiem jak się skończy :) A więc życzcie żadnego upadku i cudownej zabawy :D 



Miłego wieczoru życzę, do jutra!

niedziela, 12 lutego 2012

Plany plany..

.. ciągle mi się zmieniają. Był fantastycznie zaplanowany wyjazd do Siwej, do Emi.. No i niestety. Wyszło jak wyszło. Natomiast zrodził się nowy pomysł na wyjazd do Agatki. Jak też postanowiłam tak wszystko załatwiłam i jutro opuszczam bloga na 3 dni. Będę pod kontaktem na gg i facebooku :) Pobawimy się w kuchni w kucharzy, miło się zapowiada. Długie nieprzespane noce spędzone hazardowo i filmowo. Wrócę w środę o od razu jedziemy na dworzec odebrać Karolcię. Pobędzie tydzień, są większe szanse, że nasza impreza w Kęsowie się uda! W między czasie odwiedzimy też zapewne stajnię no i za tydzień w środę jedziemy do Bydgoszczy na zakupy, do kina i poszlajać się po wielkim mieście. Nie wiem czemu ale jak miałam zdanie o dużych miastach to teraz jest przeciwnie. Wręcz ciągnie mnie do nich. Po ukończeniu technikum wyprowadzam się właśnie do Bydgoszczy. Powoli powoli i może dojdzie do tego, że kupię sobie jakieś ładne mieszkanko? Planów jest na prawdę wieeele, gorzej z ich spełnieniem. No chyba, że wygram w totka? Haha, dobrze by było. Ostatnio coś mówili, że jakąś kumulację ktoś zgarnął. Też bym tak chciała szczerze mówiąc..
Po ukończeniu studiów na pewno znudzi mi się Bydgoszcz, więc wyprowadzam się gdzieś na wieś gdzie z przyjaciółmi stworzymy coś na czym zarobimy i będziemy ciągnąć to, co kochamy robić. A jak to wyjdzie to nie mam pojęcia. Na razie wystarczy chcieć i ukończyć wszystko co w planach.
A teraz już się spakowałam i jutro przed 10 jedziemy. Ci, którzy zaczynają ferie, życzę udanych i bezpiecznych a tym który skończyli życzę wytrwałości w szkole! Do napisania :)

Zdjęcie z najwspanialszą osobą na świecie.

sobota, 11 lutego 2012

Terenowa przygoda.

Obudził mnie dzisiaj zapach jajecznicy, mmm miła pobudka. Pojechaliśmy na zakupy do Chojnic i wróciliśmy. Siedziałam na kompie i myślałam co ze sobą zrobić bo nie chce mi się tracić czasu.. Spontaniczny pomysł - stajnia. Zadzwoniłam od razu do pana i po obiedzie zebraliśmy się i od razu do Szumiącej. Jest bardzo zimno więc pomyślałam, że po co mamy się mrozić na maneżu jak możemy wybrać się w malowniczy teren. Jak postanowiliśmy tak zrobiliśmy. Pan czołowo na Gwiazdce, Ania na Gracji i ja na Giokondzie. Rude po dwóch tygodniach przerwy rozpierała taka energia, że ja po prostu przewidziałam wszystkie odpały :) W lesie ślicznie oszronione drzewka, duże zaspy śniegu wszędzie i prószący śnieżek. Wyjechaliśmy ze stajni to moja czterokopytna baletnica postanowiła się trochę powkurzać na grzywkę i z niewygodnego stępo-kłusa zrobiło się walczenie. Świrek zaczął się wspinać, latać łbem góra dół, prawo lewo. Towarzyszyło temu jeszcze cofanie się i w końcu wjazd tylnymi nogami do rowu. Na szczęście się uspokoiła. Później było znośnie miło aż do przedostatnich galopów. Postanowiłam jechać druga bo Gracja coś za często się oglądała za siebie no i zaczęła kopać. Giokonda od razu łeb zadzierała i w las sru. O ostatnim galopie nie wspomnę.. Konie widząc wielką przestrzeń - pole zaczęły iść jak po dopalaczach. Łydka do galopu, ale przecież jak można iść spokojnym galopem jak przed tobą taaakie pole?! Ja po baranie skończyłam na szyi. Na domiar złego czekała nas do pokonania stroma, mała górka na którą trza było uważać żeby nie zjechać. No ale ja przecież ja jechałam na takim mądrym koniu, który wpadł na pomysł żeby zeskoczyć! Potem jak wszystkie 3 zaczęły się ścigać to leciały aż do końca pola. Oczywiście mi towarzyszyły jeszcze barany bo jakżeby inaczej. Na szczęście nie spadłam, ale szczerze mówiąc to już widziałam jak leżę w śniegu. Emocje jak z bata strzelił, ale jestem dumna, że to przeżyłam :D Na dodatek dla urozmaicenia we wcześniejszym galopie stado jeleni nam przez drogę przeleciało :) Konie zonk, co to jest! :D Później jeszcze lisek..
Więc podsumowując takie tereny są najlepsze :) Szkoda tylko, że bez Rydka..
Teraz czas na ucztę z owoców morza i pomelo oraz zamrożoną colę haha :D No i trzeba się ogrzać bo umieram z zimna :)

Trzymajcie się ciepło. Niżej zdjęcia z ostatnich szaleństw poterenowych i nowy, obiecany filmik :)








piątek, 10 lutego 2012

Ferie marzeń?

Dlaczego akurat ferie marzeń? Bo jeżeli na prawdę wszystko wyjdzie tak jak chcę to będzie no skromnie mówiąc ZAJEBIŚCIE. Dzisiaj przyjechał wujek ze śląska z którym się długo nie widziałam. Jest najlepszy jaki może być! Jazdę konną zawdzięczam  jego córce - mojej kuzynce, dzięki której zaczęłam przygodę z jeździectwem. Ale tą bajkę opowiem wam kiedy indziej. Hmm, krótko mówiąc udziela się w Polsce i Europie z telebimami :) Niedługo robi strefy kibica i organizuje Nagłośnienie i ekrany (?) na Euro 2012. Z tego co wiem przynajmniej :) A w marcu jedzie sobie znowu do Cannes do Francji.. Też bym tak chciała, tam jest pięknie. Od razu pojechaliśmy na zakupy, ale zrobił nam ogółem miłą niespodziankę :) Mama mówiła mi, że mam przyjść na dół bo coś mam zobaczyć. Schodzę i widzę torby - sprzęt. Od razu wiedziałam że to wujek. Wchodzę do kuchni no i proszę! Rzuciłam mu się na szyję i zdołałam tylko wydusić z siebie "no nie wierzę" :D A reszta wiedziała już od środy, że przyjedzie.. Fajnie mnie wkręcili :P Jutro jedziemy do Chojnic na zakupy no i kupić rzecz jasna owoce morza na wieczorną ucztę! Standardowo kalmary i krewetki, mmm pycha. Chociaż teraz jak myślę o jedzeniu to mi się niedobrze robi. 
Dalej apropo ferii.. W planach jest wyjazd do Emi jak wszyscy już dobrze wiedzą. Nadal cisza więc mam nadzieję, że dowiem się jutro. Później wyjazd do Bydgoszczy do Karolci i do kina. Teraz w poniedziałek bądź wtorek planujemy zrobić najazd na stajnię.  Trzeba wszystko uzgodnić. W planach ogółem jest jeszcze Kęsowo Party u Gaji, ale zobaczymy jak wróci z Niemiec :) Miło się zapowiada więc proszę o kciuki !!

Wpadłam na pomysł, żeby podrasować filmik Karolci '' Let's twist again ''  i zrobiłam hmmm też w takiej rozrywkowej formie i powiem szczerze, że śmiałam się z niektórych klipów i fragmentów, które są zrobione :P Ale właśnie na tym to polega :) Od długiego czasu się zapisuje i się zapisać nie może. Dopiero 50% także nie wiem czy jeszcze dzisiaj uda mi się na youtube udostępnić.. Ale jak tak to na fotoblogu pewnie będzie link jutro :)

Dzisiejsze stwierdzenie jest takie iż LUBIĘ SWOJE ŻYCIE. :)

Dobranoc.

czwartek, 9 lutego 2012

Kolejny pomylony dzień..

Dzisiejszy dzień ok. Wybrnęłam szczęśliwym numerkiem z niczego. Nie było źle. Nawet z polskiego ze sprawdzianu dostałam 3! W moim wykonaniu jest to na prawdę szokujące. Przed 13 byłam w domu więc mogłam zacząć się uczyć. do 18 kułam ekonomię i ekonomikę, z małymi przerwami. Jestem z siebie dumna, mimo, że to jeszcze nie koniec.. A jeszcze w dodatku bardzo genialnie najlepsza przyjaciółka potrafi zjebać humor. Wczoraj jedna, dzisiaj druga. Jutro pewnie będzie trzecia. I jeszcze jak zwykle dowiedziałam się ciekawych rzeczy jaka jestem i jak robię. Ja jestem zła bo hm. jasne, wykorzystuję osobę którą kocham jak siostrę i jadę na 'darmowe jazdy' żeby się chwalić. No i jestem samolubna. Czy to logiczne? Mnie już nosi, momentalnie rozpierdoliłam zeszyt bo tak się trafiło, że leżał pod ręką.. Nie kłaść nic bo jeszcze sobie coś dziwnym odruchem zrobię. Także taki lukier na koniec dnia, przez który spędzę noc zalewając poduszkę i ubolewając jakimi debilami są ludzie. Nie wyśpię się i dupa. Może i histeryzuję, ale znajdźcie się na moim miejscu to będziecie takie same rzeczy pierdolić jak ja. 
To bez sensu.. Ile razy uciekałam z domu, żeby sobie uporządkować różne sprawy. Ile razy wydzwaniano do mnie po ciemku że mam wracać bo w lesie ktoś grasuje i coś mi się może stać. Ile razy przejechałam się już na takich przyjaciołach po niedługim czasie stwierdzając, że nic przyjemnego nie było w tej przyjaźni. Mogę tak pisać i pisać ale na prawdę wychodzi na to, że nie znają mnie nawet moi przyjaciele. To jest smutne. 
Jak pięknie starałam się, żeby uczyć się tak teraz do końca dnia to pięknie oleje. Nie obchodzi mnie, czy to będzie czytać ta osoba/osoby czy nie. Prawdę znają, ja tylko samą siebie uświadamiam takim podsumowaniem. Nie jestem taka głupia za jaką jestem uważana. 
Pozdrawiam gorąco wszystkich was i życzę wam więcej rozsądku w takich sprawach i dobieraniu sobie znajomości. 

środa, 8 lutego 2012

Raz tak a raz tak.

Cześć i czołem. Pierwszy z ciężkich dni przeżyty. Dostałam 1 z rachunkowości z odpowiedzi.. Normalnie miałam przeczucie, że będę pytana. Jutro pewnie z marketingu mnie zapyta bo się chyba uwzięła, no ale to ją zaskoczę bo sobie powtórzyłam :) Nie idę na fizykę bo jest po religiach na które oczywiście nie chodzę. Tak więc tym sposobem jutro przed 13 będę w domu i zasuwam do nauki. Ekonomia, ekonomika i geografia czekają..
Mam genialnie zgraną klasę, a przynajmniej raczej taką naszą grupę bo o całej klasie powiedzieć nie mogę. Kujonki i Ryjówy won. I jest dobrze :) Poza tym coraz to więcej znam ludzi w tej szkole. Co chwilę też jakieś zaproszenia na facebooku i tak z widzenia to już chyba wszystkich znam. To dopiero pół roku a jakie już mamy wspomnienia i jaką fajną historię :) Normalnie chyba bloga klasowego założymy, gdzie każdy będzie dodawał wpisy.. To nie głupi pomysł.
No i dzisiaj kolejne kłótnie. Przyzwyczaiłam się już szczerze mówiąc do tego wszystkiego i dziwnym cudem mam na to wylane. A to nie tak powinno chyba być? Powinno mi serio zależeć sretetete? No niby tak, ale nie jestem taka jak wszyscy i mam inne podejście do każdej sprawy. Głupia nie jestem więc i też pozdrawiam tych, którzy mnie jeszcze mało znają i rozumieją. 
Jest ktoś może z Bydgoszczy? Może by dołączył do Focusa? Bo mam ochotę iść z kimś do kina (poza dziewczynami) :) I może ktoś mi doradzi na jaki film się wybrać? Nawet do repertuaru jeszcze nie zaglądałam, ale chyba jeszcze nie ma na te dni co chcę.. No nic, mam jeszcze czasu.

Miłego jutra i trzymajcie kciuki za to, żebym przeżyła! :D

wtorek, 7 lutego 2012

Szansa na sukces.

Czemu tak? Bo tak, właśnie. Oglądałam film właśnie z takim tytułem i dopiero na końcu skojarzyłam, że ja go przecież już kiedyś widziałam. Kolejny super film :) Ten bardziej taki optymistyczny, nie tak samo jak w poprzednich ekranizacjach. Opowiada o dziewczynie mimo wszystko dążącej do celu hmm i chyba jej się udało. Wiedziała co chce robić i dopięła swego. Więc ja zrobię tak samo :)
Dzisiejszy dzień znowu dobiega końca. Przez to wszystko zupełnie inaczej piszę, myślę, robię. Dzisiaj na kulturze pani zadała nam rozprawkę co prawda na banalny temat ale mogłam się wykazać. Napisałam co myślałam. Nie wiedziałam, że aż tyle się zebrało. Może bez składnie i nie w kupie, ale wylałam na papier to co myślałam. Chyba tak miało być. Jak oceni dobrze to bardzo fajnie, będzie na przyszłość a jak nie to niech ją diabli.
Nie rozumiem totalnie większości ludzi. Chyba tak już przystało :)

Tak poza tym to już cholernie tęsknię za stajnią.. Za wakacjami i wariacjami w najpiękniejszej ekipie! To nic, że byłam pod koniec stycznia. Dla mnie to już trochę długo.. Ostatni wypad był chyba najświetniejszym terenem, przynajmniej zimowym (pomijając ten jeszcze przed tym ostatnim). Teraz jakbym dalej się miała rozpisywać to poruszyłabym tematy dla których mogę poświęcić osobne wątki. Dlatego reszta innym razem.. Hmm, a tak mi się dużo na język pcha :)

Dziękuję Kamil za twoje mądrości, tyle w temacie :P
Miłego wieczoru.

poniedziałek, 6 lutego 2012

Kolejny nie ciężki dzień.

Czemu nie ciężki? Bo nie było dzisiaj kosy w szkole. Jutro jeszcze też będzie znośnie, ale środa, czwartek i piątek to będzie istna rzeźnia.  Nie wiem jak ja to przeżyje i mój mózg, który ma do nadrobienia trochę wiedzy.
Obejrzałam dzisiaj sobie znowu dobry film "Keith" , muszę korzystać z limitu póki jeszcze jest. Kolejne perypetie nastolatków, które mi się spodobały. Znowu towarzyszyły łzy i fest przeżywanie tego co się działo. Przy oglądaniu filmów to lubię. We ferie planuję wybrać się do kina, ale nie mam pojęcia na co.. I tak i tak pójdę więc będę musiała coś wybrać.. Niech dają już na ekrany "American Pie Reunion" ! Na to koniecznie muszę jechać. Tak tak, znowu poruszam temat filmów. Chciałam obejrzeć więcej ale w końcu wyszło, że więcej czasu nie było. Do nauki czeka mnie znowu towaroznawstwo. Szczerze? Rzygam tym. Nienawidzę mojej wychowawczyni, która jest chyba największym lamusem jakiego znam pomijając uczniów bo zrównuje się z niektórymi. Jak jutro zobaczę znowu jej reseta i kiwającą się głowę to cholera mnie trafi, przyrzekam. Chociaż dzisiejszego wkurzania się to już powinna nam trenerka odpuścić. Przypomniało jej się na mojej ostatniej lekcji przed treningiem, że jej syn jest bardzo chory i musi z nim do lekarza. Jutro na wf będzie udupiona. Miłego jutrzejszego dnia życzę.


niedziela, 5 lutego 2012

Plany? Ferie? Koń?

Plany na ferie stoją pod wielkim znakiem zapytania. Oby się udało! Tak potwornie stęskniłam się już za Siwym brudaskiem i po prostu za samym tym miejscem.. Pamiętam zeszłe ferie kiedy to były pobudki o 6 rano.. Wszędzie ciemno a my do koni, żeby nakarmić. Przy otwieraniu góry od boksów towarzyszyło miłe przywitanie naszych czterokopytnych pociech wesołym rżeniem na powitanie. Po śniadaniu tłuczenie się znowu po ciemku żeby konie napoić bo automatyczne poidła w mrozie zamarzają.. Więc były wycieczki po ciemku, ewentualnie z latarką. Robiło się jasno, zima w kolejny dzień budziła się do życia. Konie trzeba było zaprowadzić na padok. Poranne mroźne zabawy dawały tyle radości, że się tego opisać nie da :) Później było grzanie się w domu przy gorącej herbacie słysząc tylko nietypową rodzinną atmosferę gdzie to mama Emi bawiła się z Oliwką a w międzyczasie drzwi od domu wpuszczając mroźne powietrze otwierali pracownicy i Emi tata. Tętni to miejsce życiem mimo tego, że do cywilizacji nie jest blisko. Właśnie dlatego to kocham. Pamiętne targanie balota słomy ważącego 600 kg do stajni i widok nabijających się przez szyby hali pracowników - bezcenne. Potem zaś do koni i ten sam scenariusz - karmienie pojenie. No i jazdy. Ponieważ było zimno i podłoże odpychało to my, czyli człowiek myślący pomimo groźnych chwil ze spotkaniem z Emi tatą bądź pracownikami (światło czerwone, światło zielone, pamiętacie?) nie dałyśmy się pogrążyć i wymyśliłyśmy piaskowe podłoże. Targaliśmy w wiadrach z wykopanych przez Anię dziur w lesie nie zamarzniętą ziemię żebym mogła wyłożyć ścieżkę do jazdy na maneżu i rozgrabić. Zajęło nam to dwa dni. Nosząc te wiaderka i kopiąc tą dziurę nabrałyśmy wyrąbistych mięśni ale za to jakim kosztem! Plecy do teraz bolą mnie gdy o tym pomyślę. Mimo wszystko było warto. No i jak mogłabym zapomnieć o naszym wieczornym posiłku - kebabie w lesie? Po ciężkim wysiłku należało się ;) Tak samo jak wymyślanie tekstów o 'twojej starej'. Teraz jak sobie o tym wszystkim pomyślę to mam uśmiech na twarzy. Chciałabym to powtórzyć. Tym razem w dojrzalszy sposób, bo przecież jesteśmy o rok starsze. Inne podejście, prawda?
Dmucham na zimne, może się uda!

Czas przygotować się do szkoły. Ale macie parę zdjęć Dafne (fot. Emi)
Siwa też potrafi szarżować :) z Juną i Jutlandią.

Gruby brudasek :*




LOVE.