sobota, 11 lutego 2012

Terenowa przygoda.

Obudził mnie dzisiaj zapach jajecznicy, mmm miła pobudka. Pojechaliśmy na zakupy do Chojnic i wróciliśmy. Siedziałam na kompie i myślałam co ze sobą zrobić bo nie chce mi się tracić czasu.. Spontaniczny pomysł - stajnia. Zadzwoniłam od razu do pana i po obiedzie zebraliśmy się i od razu do Szumiącej. Jest bardzo zimno więc pomyślałam, że po co mamy się mrozić na maneżu jak możemy wybrać się w malowniczy teren. Jak postanowiliśmy tak zrobiliśmy. Pan czołowo na Gwiazdce, Ania na Gracji i ja na Giokondzie. Rude po dwóch tygodniach przerwy rozpierała taka energia, że ja po prostu przewidziałam wszystkie odpały :) W lesie ślicznie oszronione drzewka, duże zaspy śniegu wszędzie i prószący śnieżek. Wyjechaliśmy ze stajni to moja czterokopytna baletnica postanowiła się trochę powkurzać na grzywkę i z niewygodnego stępo-kłusa zrobiło się walczenie. Świrek zaczął się wspinać, latać łbem góra dół, prawo lewo. Towarzyszyło temu jeszcze cofanie się i w końcu wjazd tylnymi nogami do rowu. Na szczęście się uspokoiła. Później było znośnie miło aż do przedostatnich galopów. Postanowiłam jechać druga bo Gracja coś za często się oglądała za siebie no i zaczęła kopać. Giokonda od razu łeb zadzierała i w las sru. O ostatnim galopie nie wspomnę.. Konie widząc wielką przestrzeń - pole zaczęły iść jak po dopalaczach. Łydka do galopu, ale przecież jak można iść spokojnym galopem jak przed tobą taaakie pole?! Ja po baranie skończyłam na szyi. Na domiar złego czekała nas do pokonania stroma, mała górka na którą trza było uważać żeby nie zjechać. No ale ja przecież ja jechałam na takim mądrym koniu, który wpadł na pomysł żeby zeskoczyć! Potem jak wszystkie 3 zaczęły się ścigać to leciały aż do końca pola. Oczywiście mi towarzyszyły jeszcze barany bo jakżeby inaczej. Na szczęście nie spadłam, ale szczerze mówiąc to już widziałam jak leżę w śniegu. Emocje jak z bata strzelił, ale jestem dumna, że to przeżyłam :D Na dodatek dla urozmaicenia we wcześniejszym galopie stado jeleni nam przez drogę przeleciało :) Konie zonk, co to jest! :D Później jeszcze lisek..
Więc podsumowując takie tereny są najlepsze :) Szkoda tylko, że bez Rydka..
Teraz czas na ucztę z owoców morza i pomelo oraz zamrożoną colę haha :D No i trzeba się ogrzać bo umieram z zimna :)

Trzymajcie się ciepło. Niżej zdjęcia z ostatnich szaleństw poterenowych i nowy, obiecany filmik :)








5 komentarzy:

  1. łoo, 3 rude wystrzeliły jak z petardy :D
    to musiało wyglądać komicznie :D!
    :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. i tak wyglądało xD czasami żałuję, że nikt naszych przygód nie kręci bo byłby na prawdę taki zajebisty film, że sama bym go obejrzała :)

      Usuń
  2. ee to konie macie szalone!:D:D tyle atrakcji jak na jeden teren- spontaniczne decyzje najlepsze:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. u nas zawsze tak jest :D a to wszystko przez szaleńczych jeźdźców i przede wszystkim porąbane konie! :D

      Usuń